Translate

piątek, 12 kwietnia 2013

Opowiadanie IV cz. IV.

 Lekko nacisnęłam klamkę od drzwi wejściowych. Zauważyłam tam chłopaka o zielonych oczach i brązowych włosach - Adrian. Rzuciłam się na niego tak samo szybko jak z nim zamieszkałam. Ucałowałam go prosto w usta i uśmiechnęłam się do niego. To było piękne w końcu tu jest !
Przeniósł mnie na rękach do salonu. Położył na sofie i usiadł obok. Delikatnie ujął moją dłoń i pocałował. Kochałam go, kochałam całym sercem, teraz to wiem. Po tej długiej rozłące, jest nareszcie pewne że już zawsze tu będzie, zawsze, do końca naszych dni, zawsze.
- Tomek i Oliwia.. - zaczął
- co z nimi ? - przerwałam mu pewna obaw.
- oni.. - urwał jakby to było coś strasznego. - nie żyją.
- co ?! - nie mogłam nic więcej wykrztusić, nic. Moje obawy się sprawdziły tylko co z nimi było ? Łzy, jedna po drugiej zaczęły, jak ciężkie głazy, toczyć się mi po policzkach. Nie wiedziałam co się dzieje. - a.. ale jak ?
- Oliwie zabił jej klient ,a Tomek. Sam nie wiem.. - położył się obok mnie i mocno przytulił. - policja mnie szuka, ja też muszę uciekać. Bez ciebie.
- ale..
- nie możesz jechać ze mną. - powiedział bez chwili zastanowienia.
 Nic nie odpowiedziałam, wstałam i poszłam do mojego pokoju. Nie wiem czy byłam na niego zła czy też nie, po prostu byłam smutna, rozżalona. Nie mam teraz nikogo, nikogo. Oliwia i Tomek nie żyją, Adrian musi wyjechać, nie mam tu rodziny. To jest dla mnie szok. Nie mogę przestać o tym myśleć. Tak jakbym była zaprogramowana tylko do tej myśli. Nie wiem co mam robić. Żucić się z mostu ? Uciec ? Jechać za Adrianem ? Nie wiem.
Usłyszałam kroki, potem trzaśnięcie drzwi, Wyszedł.
Usiadłam na lóżku. Plakałam.

Otworzyłam oczy. Poduszka była cała mokra. Zaczęłam sie śmać, zwykły napad śmiechu. To był tylko sen, tylko.
Ktoś zapukał do moich drzwi. Krzyknęłam : "spię" i zamknęłam oczy. 
- ejj. Wiem że nie śpisz. - usłyszałam glos Oliwki. - wstawaj. 
- nie. - powiedziałam bez zastanowienia nie otwierając oczu. 
- no wstawaj. - odrzekła stanowczo. 
- po co ? - zapytałam szybko otwierając jedno z oczu. 
- jest dzisiaj przecena w centrum handlowym. Upatrzyłam sobie butki ! - krzyknęła ucieszona. 
- no dobra, masz szczęście. Mam pieniądze. 
- ja nie. - odpowiedziała - ale załatwię, ty leć do pracy ,za 30 minut masz tam być ,a ja pójdę tam gdzie mam iść.
- Boże ! To która godzina ?! - spojrzałam na zegarek przy mojej ulubionej figurce. Dziesiąta dwadzieścia pięć !
      Wstałam szybko, pobiegłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Strumień letniej wody orzeźwił mnie wystarczająco. Założyłam białe, krótkie spodenki z ćwiekami przy kieszeniach i niebieski, cienki sweterek z długimi rękawami. Włosy uczesałam szybko w kłosa i wyszłam z łazienki. W biegu chwyciłam jabłko i telefon.
     Szłam szybko po schodach. Wyszłam z klatki a drzwi z hukiem się za mną zamknęły. Zdecydowałam się jechać autobusem, na spacer pieszo, co kochałam, nie było już czasu.
     Kupiłam jeden bilet i wsiadłam do nadjeżdżającej "czternastki" zatrzymywała się obok stacji radia.
     Byłam za pięć minut na miejscu.
     Usiadłam za sterami. Puściłam moją ulubioną piosenkę i zamknęłam oczy. Po głowie krążyły mi różne myśli związane z tą nutą. Pierwsze chwile z Adrianem, w moim domu. Pierwsza impreza na której napiłam się tak że nie mogłam wstać. Mój ukochany tatuaż na biodrze.. mały napis " I love you. Go. ". Zanim się spostrzegłam piosenka się kończyła. Włączyłam mikrofon i powiedziałam:
- co tam ? Jak tam ? Z tej strony Wiki. Będę z wami jeszcze dwie godzimy. Cieszycie się? Pytajcie mnie o życie, wiecie że jestem jak poradnia. Pytania przysyłajcie na e-mail naszego radia. Odpowiadam.
Kolejna piosenka też przyniosła mi wiele wspomnień. Jednak nie tak miłych. Przypomniała mi o kłótniach taty z mamą. Jak się do niej rzucał. Jak ją bił. Pare łez spłynęło mi po policzkach. Nie wiedziałam co mam mówić gdy skończyła się piosenka. Włączyłam jakąś inną. Nie wiem nawet jaką. Wiem tylko że też rap.

Dwie godziny upłynęły. Wstałam z fotela i przekazałam stery Michałowi. Z pokoju dyrektora usłyszałam jak woła moje imię. Otworzyłam drzwi od jego gabinetu i weszłam.
- miałaś się postarać. - powiedział oburzony.
- ale.. to.. było źle ? -b zapytałam ze łzami w oczach.
- źle ? źle ?! Bardzo źle ! Wylatujesz !
Wyszłam z biura.
Szłam pomału ulicami, płakałam.
Nagle ktoś złapał mnie w pasie mocno przytulił do siebie. Poczułam znajomy zapach. Odwróciłam się. Pocałowałam go w usta i uśmiechnęłam się. Byłam bezpieczna. To nic że straciłam pracę. Byłam bezpieczna.