Translate

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Opowiadanie V cz. VI.

Siedziałam nieruchomo na jednej z skórzanych kanap w domu mojego ojca, mocno ściskałam rękę Adriana a on co chwilę szeptał mi do ucha 'będzie dobrze, zobaczysz'. I tak w to nie wierzyłam, po co ja tu w ogóle przyjechałam ?!
Nagle do pomieszczenia weszła wysoka kobieta, o ciemnej karnacji, czarnych jak smoła włosach i czarnych oczach. Miała na sobie zwiewną sukienkę za kolano i piękne baleriny. Od samego początku wiedziałam kto to jest - Abla.
- dzień dobry. - powiedziała z trudem w bardzo niemiłym dla mnie akcencie. - chcesz coś zjeść, napić się czegoś ?
Przez chwilę panowała głucha cisza.
- nie, dziękuję. - odpowiedziałam po chwili. Adrian lekko objął mnie w tali, wtedy poczułam że nie jestem tu sama.
- zaraz będzie twój tato. Choć za mną, pokaże wam wasz pokój, jesteście razem, tak ? - popatrzyła się na mnie to na Adriana.
- tak. - odrzekł za mnie i poszliśmy za Ablą.
   Szła szybko, jakby chciała nas zgubić.
   Dom był wielki, z basenem i tak dalej. Mój ojciec świetnie się tutaj urządził.
    Weszliśmy na górę a potem na jeszcze jedno piętro w górę, znajdowały się tam tylko dwa pokoje. Poszliśmy na lewo, Abla otworzyła drzwi. Weszliśmy pomału do środka, moim oczom ukazał się ogromny pokój, z wielkim łóżkiem pod ścianą, był on w kolorze malinowym. Było wyjście na balkon..
- mam nadzieję że to wam wystarczy, po prawej stronie pokoju jest łazienka, ręczniki położyłam na zlewie a wasze walizki rozpakowałam w komodach.. gdyby było tu za głośno to bardzo przepraszam ale Dżamila ma pokój obok.. Obiad będzie około 17 tak więc proszę na tą godzinę być już w domu, możecie teraz zamknąć się tu lub też wyjść z domu i pozwiedzać miasto.Moja córka Sana będzie za parę minut, wtedy się zapoznacie, zawołam was.  - mówiła szybko ale zrozumiale i bardzo miło, jak moja mama. - ach ! Zapomniałabym tu są wasze klucze.
Podała mi pęk podpisanych kluczy, odwróciła się na pięcie i wyszła.
Usiadłam na miękkim łóżku. W głowie kłębiło mi się multimum myśli. Dobrych i tych o których nie chciałam wspominać.
Nic nie słyszałam, czułam się źle, bardzo źle.  Nie chciałam poznawać Dżamili ani Sany, nawet nie wiem ile miała lat, mogłam wnioskować że była w moim wieku.
- Wiki ? - Adrian przyklękł obok mnie. - posłuchaj mnie.
Nie odpowiadałam mu. Patrzyłam się ślepo przed siebie.
- Wiktorio ! - wrzasnął, nadal nic nie mówiłam. - kochanie ! Mała, popatrz na mnie, proszę !
Nic nie robiłam, nie wiedziałam dlaczego, po prostu nie mogłam.
Usiadł obok, dotknął mojego policzka. Chciałam na niego spojrzeć ale nie mogłam. Rozpłakałam się, on starł łzy i przytulił mnie.
- wiem że jest ci trudno...
- co ?! Ty nic nie wiesz ! - wybuchłam. - Ty masz szczęśliwą rodzinę ,a to że zrezygnowałeś z niej nie jest moją winą !
Stojąc nad nim nagle upadłam, on mnie nie złapał. Odwróciłam się na plecy i łkałam cicho.
On myślał, widziałam.
- tak. Masz rację. - powiedział tylko, cicho, prawie go nie słyszałam.
Położył się obok mnie, nic nie mówił, tylko leżał. Oddychał ciężko.
- choć tu. - nie patrzył na mnie ale wiedziałam co zrobić, przysunęłam się do niego i położyłam głowę na jego torsie.
Pachniał pięknie, czułam jego ciepło, słyszałam bicie jego ciepło.
Puk, puk.
Wstaliśmy szybko. Stanęłam przed lustrem, ogarnęłam włosy, nie wyglądałam nagannie.
Otworzyliśmy drzwi, wyszłam pierwsza.
Zeszliśmy w dół trzymając się za ręce.
Usiadłam na sofie ale od razu wstałam.
- merhaba - usłyszałam z kuchni. - Victoria mı ?
- nie rozumiemy. - krzyknął za mnie Adrian.
Kroki... zauważyłam ją. Ciemne włosy, zielone oczy, wysoka. Piękna.
- hahaha. - śmiała się. - przecież wiem. - posłała mi fałszywy uśmiech.
- mam ochotę jej przywalić. - szepną Adrian na tyle głośno żebym usłyszała.
- mam na imię Sana. - powiedziała uśmiechając się lekko. - ty jesteś Victoria ,a ty jesteś... ?
- Adrian. - mruknęłam.
- aha. Jak minęła podróż ? - zapytała.
- w miarę dobrze. - posłałam jej przyjazny uśmiech, nie miałam ochoty się z nią droczyć.
- to świetnie. A... to jest twój chłopak ? - wskazała łyżeczką na Adriana.
- nie. - wystrzeliłam.
- tak. - powiedział Adrian w tym samym momencie.
- hahaha. - zaśmiała się. - jesteście niezdecydowani, rozumiem ale raczej jesteście razem ,bo z tego co słyszałam mieszkacie razem i teraz trzymacie się za ręce. 
- jesteśmy razem. 
- świetnie. 
Spojrzałam się na Adriana, od pierwszych chwil nienawidziłam Sany, Adrian chyba też.
- idę teraz na imprezę... chcecie ? - spytała
- nie. Zaraz przyjeżdża mój ojciec.
- aha. Chciałaś powiedzieć twój ojczym. - zaśmiała się.
- co ?! To jest jej ojciec, twój ojczym.
- nie, to nie jest twój ojciec.
Zadzwonił telefon. Mój. Szybko wyjęłam telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Wiki. - to była Oliwia. - jesteście już w Turcji ?
- mhm.
- dobrze, zadzwoń jak będziesz mogła. - i już więcej je nie usłyszałam.

Weszliśmy na górę.
Weszłam pod prysznic.
Założyłam białą koronkową sukienkę z długimi rękawami ,które zawsze podwijałam, długi naszyjnik z sercem, brązową dużą torbę i kremowe balerinki.  Wyprostowałam włosy i rozpuściłam.
- jesteś piękna. - podszedł do mnie Adrian i ucałował w czoło.
Zeszliśmy po woli po schodach i weszliśmy do salonu. Zauważyłam wysokiego blondyna o niebieskich oczach - mój "ojciec"






piątek, 10 maja 2013

Opowiadanie IV cz. V.

  - kochanie.. ? - obudziło mnie ciche pojękiwanie mojej przyjaciółki.
Szybko wstałam i przetarłam oczy. Otworzyłam drzwi, stał w nich Adrian.
- coś się stało ? - zapytał z podniesioną brwią.
- no tak.. - wydukałam. - Oliwia... ona...
- gdzie Oliwia ? W nocy poszła do domu, nie ma jej tu od jakiś czterech godzin. - zaśmiał się i pocałował mnie lekko w czubek nosa. - choć zrobiłem nam śniadanie.
  Pomaszerowałam za nim.
Gdy tylko przekroczyłam próg kuchni poczułam zachęcający zapach naleśników. Naleśników Adriana. Zawsze były pyszne.. mięciutkie w środku i kruche na zewnątrz, lekko słodkie... wprost cudowne.
Chwyciłam jednego z nich i ze smakiem schrupałam.
Czułam się przy Adrianie dziwnie. Jak przy kimś zupełnie obcym. A nie był wcale dla mnie obcy, był najbliższą osobą na całym świecie. Dlaczego się tak czułam ? Wcale nie chciałam z nim rozmawiać, wcale a wcale.
- Wiki.. - urwał na chwilę.. zastanawiał się nad czymś i ponownie zapadła głucha, brzęcząca w uszach cisza. - czy mogę cię o coś zapytać ? - dokończył.
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, o co on chciał zapytać ? Przecież wszystko wiedział, a przynajmniej to co powinien wiedzieć.
- Wiki ? - powtórzył.
- echem.. - kiwnęłam głową na znak że się zgadzam i posłałam mu smutny, wymuszony uśmiech.
- czy ty mnie kochasz ? - powiedział jednym tchem i popatrzył na mnie swoimi pięknymi, zielonymi oczyma.
- ja... ? - nie mogłam wydusić z siebie ani słowa więcej. Nie wiem czy go kochałam czy też nie. Nic mnie z nim nie łączyło, nic, ale też wszystko, mieszkanie, wspomnienia... Nie wiem czy go kocham. - tak.
Pochylił się na de mną i czule mnie pocałował.
Po chwili nie było go już w mieszkaniu. Czułam że serce nadal biło mi jak oszalałe, patrzyłam z niedowierzaniem na furtynę drzwi i zastanawiałam się co to miało znaczyć. A jeśli go już więcej nie zobaczę ?
Nagle, ku mojego zdziwieniu w obiekcie mojego spojrzenia pojawił się Tomek. Miał na sobie szarą bluzkę i dżinsy. Palił papierosa, jak to robił zazwyczaj i wskazał palcem na drzwi wyjściowe które były otwarte na oścież. Wstałam i zamknęłam je z trzaskiem. Wróciłam do kuchni i zakryłam twarz dłońmi.
Wszystko było nie tak jak miało być.
Tomek nic nie mówił. Przyklęk przy mnie i ujął moją dłoń.
- jaka śliczna. - uśmiechną się. Pachniał dymem papierosowym. Kocham ten zapach, chociaż sama nie palę, nie lubię. - dlaczego nie słyszę muzyki ?
Wzruszyłam ramionami a potem podeszłam do odtwarzacza i wybrałam jedną z moich ulubionych piosenek.
" Nie mamy skrzydeł by latać choć mimo tego to nasz cel "
- dlaczego jesteś taka smutna ? - zapytał nie patrząc się na mnie.
- nie wiem.. - odpowiedziałam szczerze.
- chcesz pojechać do rodziców ? Mamy lub też taty ?
- nie ! - wrzasnęłam, rozpłakałam się i pobiegłam do mojego pokoju.
Zatrzasnęłam z wielkim hukiem drzwi, położyłam się na łóżku i przycisnęłam do siebie jedną z poduszek.
Zamknęłam oczy, nie płakałam, nie mogłam więcej. Nie miałam już łez na swoich rodziców. Gdy byłam jeszcze mała kłócili się ciągle.  Mama pracowała z USA, tato nie pracował. Nigdy nie było jej w domu, swoje życie poświęciła pracy. Tato mawiał zawsze do mnie: " ty byłaś wypadkiem przy pracy, wypadek okazał się słuszny, milutki i kochany" Mama też mnie kochała. Mówiła : " szkoda że jesteś dzieckiem tak okropnego mężczyzny ale za to świetnym dzieckiem ". Zajmowali się mną obydwoje ale gdy tylko ich drogi się rozeszły także i moje. Matka w sądzie powiedziała że nie chce się mną zajmować. Ojciec nawet się nie wypowiedział. Zaprzeczył ruchem głowy tak więc wychowała mnie babcia, ona zmarła po mojej osiemnastce. Potem spotkałam Adriana, Tomka i Oliwię. Zamieszkałam z nimi i jest jak jest. Już niedługo jadę do taty - do Stambułu, do Abel i ich dziecka - Dżamili. Piękna w tłumaczeniu.
Nagle zadzwonił mój telefon. Tata.
- cześć. - powiedziałam smutno i chciałam jak najszybciej zakończyć tą rozmowę.
- przyjedziesz do nas jutro ? Co Wiktorio ? - usłyszałam śmieszny akcent taty w słuchawce, ale to nadal był jego głos.
- nie mam pieniędzy. - odrzekłam szybko i bez zastanowienia.
- już zamówiłem ci bilety. - odpowiedział tak samo szybko jak ja. - dwa bilety możesz zabrać kogoś ze znajomych.
- OK. - zgodziłam się mimo własnej woli.
- będziemy na ciebie czekali przy lotnisku. Do zobaczenia ! - krzykną do słuchawki bardzo radośnie.
Włączyłam się i od razu wybrałam jego numer i nacisnąłam zieloną słuchawkę.
- kochanie. - usłyszałam.
- cześć. Chcesz jechać ze mną do mojego ojca ? - zapytałam.
- echem.. Tak, jasne, polecę.
- to świetnie, wylatujemy o czwartej nad ranem, do zobaczenia.
Wstałam z łóżka i zaczęłam się pakować. Wiem że nie na krótko tam jedziemy, co najmniej na miesiąc.
Spakowałam wszystkie moje bluzki, krótkie spodenki a także kilka par rurek, sweterków i płaszczyk, trzy stroje kąpielowe i bieliznę. Po za tym słuchawki do telefonu, aparat, szczoteczkę do zębów, szczotkę do włosów i dwa ręczniki, okulary przeciwsłoneczne i piżamę. Chyba wszystko.
Poszłam do pokoju Adriana, spakowałam go.
Poszłam pod prysznic a potem spać.
Obudził mnie dźwięk budzika. Adrian krzątał się w kuchni. Szybko się przebrałam i byłam gotowa do wyjazdu.
Pojechaliśmy na lotnisko nie odzywając się do siebie, po prostu nie było o czym rozmawiać.
Po paru godzinach w samolocie byliśmy w Stambule. Przy wychodzeniu zauważyłam tylko masę pięknych i kolorowych balonów.


piątek, 12 kwietnia 2013

Opowiadanie IV cz. IV.

 Lekko nacisnęłam klamkę od drzwi wejściowych. Zauważyłam tam chłopaka o zielonych oczach i brązowych włosach - Adrian. Rzuciłam się na niego tak samo szybko jak z nim zamieszkałam. Ucałowałam go prosto w usta i uśmiechnęłam się do niego. To było piękne w końcu tu jest !
Przeniósł mnie na rękach do salonu. Położył na sofie i usiadł obok. Delikatnie ujął moją dłoń i pocałował. Kochałam go, kochałam całym sercem, teraz to wiem. Po tej długiej rozłące, jest nareszcie pewne że już zawsze tu będzie, zawsze, do końca naszych dni, zawsze.
- Tomek i Oliwia.. - zaczął
- co z nimi ? - przerwałam mu pewna obaw.
- oni.. - urwał jakby to było coś strasznego. - nie żyją.
- co ?! - nie mogłam nic więcej wykrztusić, nic. Moje obawy się sprawdziły tylko co z nimi było ? Łzy, jedna po drugiej zaczęły, jak ciężkie głazy, toczyć się mi po policzkach. Nie wiedziałam co się dzieje. - a.. ale jak ?
- Oliwie zabił jej klient ,a Tomek. Sam nie wiem.. - położył się obok mnie i mocno przytulił. - policja mnie szuka, ja też muszę uciekać. Bez ciebie.
- ale..
- nie możesz jechać ze mną. - powiedział bez chwili zastanowienia.
 Nic nie odpowiedziałam, wstałam i poszłam do mojego pokoju. Nie wiem czy byłam na niego zła czy też nie, po prostu byłam smutna, rozżalona. Nie mam teraz nikogo, nikogo. Oliwia i Tomek nie żyją, Adrian musi wyjechać, nie mam tu rodziny. To jest dla mnie szok. Nie mogę przestać o tym myśleć. Tak jakbym była zaprogramowana tylko do tej myśli. Nie wiem co mam robić. Żucić się z mostu ? Uciec ? Jechać za Adrianem ? Nie wiem.
Usłyszałam kroki, potem trzaśnięcie drzwi, Wyszedł.
Usiadłam na lóżku. Plakałam.

Otworzyłam oczy. Poduszka była cała mokra. Zaczęłam sie śmać, zwykły napad śmiechu. To był tylko sen, tylko.
Ktoś zapukał do moich drzwi. Krzyknęłam : "spię" i zamknęłam oczy. 
- ejj. Wiem że nie śpisz. - usłyszałam glos Oliwki. - wstawaj. 
- nie. - powiedziałam bez zastanowienia nie otwierając oczu. 
- no wstawaj. - odrzekła stanowczo. 
- po co ? - zapytałam szybko otwierając jedno z oczu. 
- jest dzisiaj przecena w centrum handlowym. Upatrzyłam sobie butki ! - krzyknęła ucieszona. 
- no dobra, masz szczęście. Mam pieniądze. 
- ja nie. - odpowiedziała - ale załatwię, ty leć do pracy ,za 30 minut masz tam być ,a ja pójdę tam gdzie mam iść.
- Boże ! To która godzina ?! - spojrzałam na zegarek przy mojej ulubionej figurce. Dziesiąta dwadzieścia pięć !
      Wstałam szybko, pobiegłam do łazienki. Weszłam pod prysznic. Strumień letniej wody orzeźwił mnie wystarczająco. Założyłam białe, krótkie spodenki z ćwiekami przy kieszeniach i niebieski, cienki sweterek z długimi rękawami. Włosy uczesałam szybko w kłosa i wyszłam z łazienki. W biegu chwyciłam jabłko i telefon.
     Szłam szybko po schodach. Wyszłam z klatki a drzwi z hukiem się za mną zamknęły. Zdecydowałam się jechać autobusem, na spacer pieszo, co kochałam, nie było już czasu.
     Kupiłam jeden bilet i wsiadłam do nadjeżdżającej "czternastki" zatrzymywała się obok stacji radia.
     Byłam za pięć minut na miejscu.
     Usiadłam za sterami. Puściłam moją ulubioną piosenkę i zamknęłam oczy. Po głowie krążyły mi różne myśli związane z tą nutą. Pierwsze chwile z Adrianem, w moim domu. Pierwsza impreza na której napiłam się tak że nie mogłam wstać. Mój ukochany tatuaż na biodrze.. mały napis " I love you. Go. ". Zanim się spostrzegłam piosenka się kończyła. Włączyłam mikrofon i powiedziałam:
- co tam ? Jak tam ? Z tej strony Wiki. Będę z wami jeszcze dwie godzimy. Cieszycie się? Pytajcie mnie o życie, wiecie że jestem jak poradnia. Pytania przysyłajcie na e-mail naszego radia. Odpowiadam.
Kolejna piosenka też przyniosła mi wiele wspomnień. Jednak nie tak miłych. Przypomniała mi o kłótniach taty z mamą. Jak się do niej rzucał. Jak ją bił. Pare łez spłynęło mi po policzkach. Nie wiedziałam co mam mówić gdy skończyła się piosenka. Włączyłam jakąś inną. Nie wiem nawet jaką. Wiem tylko że też rap.

Dwie godziny upłynęły. Wstałam z fotela i przekazałam stery Michałowi. Z pokoju dyrektora usłyszałam jak woła moje imię. Otworzyłam drzwi od jego gabinetu i weszłam.
- miałaś się postarać. - powiedział oburzony.
- ale.. to.. było źle ? -b zapytałam ze łzami w oczach.
- źle ? źle ?! Bardzo źle ! Wylatujesz !
Wyszłam z biura.
Szłam pomału ulicami, płakałam.
Nagle ktoś złapał mnie w pasie mocno przytulił do siebie. Poczułam znajomy zapach. Odwróciłam się. Pocałowałam go w usta i uśmiechnęłam się. Byłam bezpieczna. To nic że straciłam pracę. Byłam bezpieczna.



czwartek, 28 marca 2013

Opowiadanie IV cz. III

Czeeść. Napisałam nowy rozdział mam nadzieję że się wam spodoba. Bardzo proszę o dodawanie komentarzy. 


1 komentarz = trochę weny = kolejna część opowiadania dla was. 


Otworzyłam oczy. Promień słońca zza rolety skierowany był na poduszkę obok. Nie było Adriana. Nigdy nie wstawał tak wcześnie. To nie możliwe. 
Położyłam nogi na zimną, drewnianą podłogę. Przeleciał prze ze mnie lekki dreszcz z zimna. Postawiłam parę  kolejnych kroków i otworzyłam drzwi. Było cicho, tak jakbym znajdowała się tu sama. Nie słyszałam nigdzie  muzyki. W naszym mieszkaniu zawsze słychać było jakieś nutki. Zazwyczaj włączał je Adrian, czasami Tomek, ja zawsze wstawałam za późno by coś sobie wybrać, ale nigdy nie narzekałam na złe piosenki, nie było takich. Praktycznie zawsze towarzyszył mi rap lub jakieś skoczne piosenki. Teraz nie było nic. 
Przeszłam powoli do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam dwa jajka. Usmażyłam je na patelni i dodałam pieczony chlebek i sok pomarańczowy. Bomba kaloryczna ale co tam. Usiadłam na krześle przy stole. Wzięłam mały łyk soku. I usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam tam szybkim krokiem do drzwi. Pukanie zmieniło się w dzwonek. "Już!" Krzyknęłam, byłam wkurzona. Każdy z domowników miał klucze, dlaczego po prostu nie wejdą ?! 
Nacisnęłam klamkę. Gdy ją otworzyłam zobaczyłam dwóch wysokich facetów w granatowych mundurach. 
- dzień dobry. - powiedział jeden z nich, miał lekki zarost i był po czterdziestce. - inspektor Baczyński, dla ciebie proszę pana. Chciałbym zapytać czy nie ma tu.. 
- czy możemy wejść ? - przerwał mu drugi i weszli do środka. Usadowili się wygodnie na kanapie obobk telewizora i zaczęli pytać. 
- czy nie ma tutaj Adriana Maciejewskiego i Tomasza Suchockiego ? - zaczął znowu drugi. Serce zaczęło mi  bić jak oszalałe, to dlatego go nie ma. 
- czy mają panowie ochotę na herbatę.., czy kawę.. ? - włączyły się moje dobra maniery. 
- nie zmieniaj tematu ! Są tu ? - widać było złość na jego twarzy. 
- nie.. - jąknęłam. - nie ma. 
- mieszają tu ? - zapytał drugi 
- nie. Wyprowadzili się parę miesięcy temu. - kłamałam. 
- mówili po co ? - notował. 
- nie.. nic nie mówili, pożegnali się i już ich nie ma. - machnęłam ręką. 
- aha. a ty.. jesteś dziewczyną Adriana. - powiedział i uśmiechną się. 
- amm.. - nie wiedziałam co powiedzieć, nie byliśmy parą, po prostu dobrymi przyjaciółmi. - nie. 
- dobrze. To koniec pytań. Jeżeli będzie pani coś wiedziała proszę się ze mną skontaktować. - skierowali się  do wyjścia i wyszli. 
Usiadłam do przygotowanego wcześniej śniadania. Wzięłam łyk soku, zjadłam chleb i jajka. Poszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książę.
Zadzwonił telefon. Wstałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- cześć. - powiedział śliczny, miły głos Oliwki. - choć do parku.
- nie możesz przyjść do mnie ?
- nie. - powiedziała szybo i stanowczo.
- okey, okey idę.
Rozłączyłam się i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej rurki w kropki, białą bluzkę i szpilki z odkrytymi palcami.
Rozczesałam włosy, rozpuściłam je i przebrałam się. Wzięłam z wieszaka kurtkę i zamknęłam drzwi za sobą.
Szłam szybko. Tak szybo jak się dało. Denerwowałam się.
Doszłam do parku. Na ławce siedziała Oliwka, podeszłam do niej i usiadłam obok.
- no.. - zaczęłam. - co chciałaś ?
- chodzi o Adriana. - powiedziała smutno.



piątek, 22 marca 2013

Opowiadanie IV cz. II

Usłyszałam kroki zbliżające się do mnie. Potem lekkie muśnięcie w szyję. Zaśmiałam się lekko i zamknęłam książkę. Poczułam to znowu ,lecz tym razem czulej. Odwróciłam głowę, uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek osobę stojącą za mną i wstałam. Nigdy nie wiedziałam o co chodzi Adrianowi. Czy on mnie kocha czy tylko traktuje mnie jako przyjaciółkę. Nie raz poszlibyśmy do łóżka gdyby nie Tomek. Nie rozumiem go. Lubię tego twardziela, naprawdę ale to tylko przyjaźń, nic więcej.
- co chcesz na kolację ? - zapytał.
- nie wiem. Nic nie chcę. - odrzekłam i poszłam do kuchni. wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam go do przezroczystej szklanki.
- musisz coś jeść. No gadaj, ja zrobię. Spaghetti ?
- dobra. Ty gotujesz. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Oliwia.
- czego ? - zaśmiałam się.
- jesteś w domciu ? - zapytała.
- tak, tak, jestem.
- no to wpadam. - w tej chwili przyszedł do mnie Adrian i całował mnie bezpośrednio w usta, próbowałam go odepchnąć ale się nie dało
- nie, nie, nie dzisiaj, dobrze ? - powiedziałam i odłożyłam telefon.
Położyliśmy się na łóżko ,a on mnie całował. Delikatnie zdjął mi koszulkę, ja mu. Delikatnie musną mój brzuch, potem jeszcze raz i jeszcze. Zrzuciłam spodnie, on podobnie. Całował nogi, biodra, talię. Czułam się jak księżniczka.
Drzwi się otworzyły. Do pokoju weszła wysoka, bruneta o miłym spojrzeniu. Zaśmiała się i podeszła bliżej.
- czy ja zawsze jak tu przychodzę muszę patrzeć na wasze mizanie ? - śmiała się i usiadła na fotelu.
- nie musisz. - powiedział zdenerwowany Adrian, chociaż nie jesteśmy razem to zawsze usiłował coś ze mną zrobić, nigdy się mu to nie udawało.
- już, już spokojnie. - śmiała się Oliwka. - ja chcę jeść ,a wy się ubierzcie.
Wyszła z pomieszczenia i przeszła do kuchni. Adrian pocałował mnie jeszcze parę razy, potem ubraliśmy się i poszliśmy za nią. Siedziała tam  oblizując łyżkę z jogurtu. Uśmiechała się pod nosem i pewnie myślała: "ha-ha znowu im przerwałam" W tym momencie lekko zatańczyła barkami i odłożyła łyżeczkę i jogurt.
- no widzę świetnie się bawicie gdy mnie nie ma. - starała się stłumić śmiech ale jej się nie udawało.
- raczej tak, powiedziałabym ,a teraz nawijaj i idź, po co przyszłaś ? - śmiałam się wraz z nią.
- do Tomka. - odpowiedziała i od razu zpochmurniała.
- to dlaczego nie zadzwoniłaś do Toma - tak nazywaliśmy Tomka. - tylko do Wiki i wtedy kiedy nie chcemy z tobą rozmawiać ? - do rozmowy włączył się Adrian.
- bo nie mam jego numeru ? - zdenerwowała się Oliwia - zgubiłam kartę SIM gdy.. no wiecie co.
- to poproś jednego ze swoich klientów o nową. - warkną Adrian.
- wiesz co ? Nie mam ochoty z tobą gadać. Ja nie kwestionuję twojej pracy tu tylko Wiki ma normalną.
I wyszła. Wiedziałam co robią chłopaki, co robi Oliwia, wiedziałam też co robię ja. Wiem z czego żyjemy, za jakie pieniądze żyjemy. Tylko codziennie próbowałam zapomnieć. Myśleć że jest normalnie. Nie, nie jest normalnie. Jeden zły ruch i stracę wszystkich i wszystko. Co ja mówię jedna czwarta złego ruchu. To nie jest praca na kasie w jednym z tych super marketów. Wiem to. To raczej pole minowe z miną na każde pół metra. Gdy ja wychodzę do pracy wiem co będę robić, z jakimi problemami będę się borykać. Oni nie wiedzą. Codziennie modlę się by nie złapała ich policja. U Oliwki nie jest to łatwe. Nie mogą stwierdzić po co idzie do tego hotelu. Nie ma dowodów. Chłopaki to inna sprawa.
- co czym ta myślisz ? - zapytał Adrian kładąc się koło mnie, w łóżku.
- o was. - powiedziałam szeptem.
- dlaczego ?
- wiesz dlaczego.
- wiem. Nie przejmuj się. Będzie dobrze. - położyłam się na jego torsie i czułam bicie jego serca, spokojne, piękne.
- a jeśli nie będzie ?
- będzie. - pocałował mnie w czoło i zamkną oczy.



poniedziałek, 18 marca 2013

Opowiadanie IV cz. I.

Heeej ! :* Na początek chciałabym zapowiedzieć nowe opowiadanie a więc je zapowiadam. Mam nadzieje że się wam podoba. Wyrażajcie swoją opinię ;3 


-cześć, Wiki. - usłyszałam trzaśnięcie drzwi i głos mojego przyjaciela Adriana.
- cześć. - krzyknęłam. 
- gdzie jesteś ? - pytał z przedpokoju.
- u siebie. 
Wszedł tam gdzie byłam i położył się na moje łóżko. 
- wypłata. - wskazał na białą kopertę którą trzymał w ręku. Miałam 22 lata. Mieszkałam z nim i Tomkiem pod jednym dachem. Pracowali. Mieli po 24 lata, ja studiowałam i dorabiałam w radiu.
- ile ? - zapytałam. 
- 1500 ! - ucieszył się i rzucił się na mnie z łaskotkami. 
- przestań już , przestań. - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 
Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi. Ktoś chodził po kuchni. Szafki otwierały się i zamykały bezustannie. Ten ktoś szedł do pokoju w którym się znajdowaliśmy. Drzwi się otworzyły i wydobył się znajomy zapach dymu. - Tomek. 
- no ej ! - wrzasnął ze śmiechem gdy wszedł. - a ja ?
- nie ma dla ciebie miejsca ! - śmiał się Adrian. Jednak Tom rzucił się na poduszkę obok mnie i nie zamierzał zejść. 
- mamy na czynsz. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. 
- tya ?! - zdziwił się. - a ty przypadkiem nie idziesz teraz do pracy. Mówił do mnie. 
- ah. No tak, tak , idę. Pa - pocałowałam ich obojga w policzki i wyszłam. 
Tomek poszedł za mną do kuchni ,a Adrian zamkną oczy i próbował zasnąć. Wyjęłam z szafy moją ulubioną  bluzkę z krótkim rękawem z napisem : "Music is my boyfriend", czarne rurki i czerwone trampki. Włosy związałam nie starannie w koka i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. 
Szłam wąskimi uliczkami Krakowa. Spotykało się tam dużo ćpunów i tym podobnych. Było mi ich strasznie szkoda, wpakowali się w to bagno nawet nie wiadomo kiedy. Próbowałam im pomagać jednak nigdy nie potrzebowali ode mnie tej pomocy - tak mówili. Zawsze kupowałam im chociaż paczkę papierosów i nakłaniałam aby przestali ćpać. Nigdy mnie nie słuchali. 
Dotarłam do pomieszczenia. Usiadłam za sterami i zaczęłam grać i gadać. Lubiłam to robić. Muzyka była moim życiem. Każdego dnia szukałam nowych piosenek, śpiewałam i grałam je. To było świetne. 
Mój czas na antenie się skończył. Wstałam z wysokiego krzesła i za szybą zauważyłam mówiącego coś do mnie szefa. Przeszłam przez drzwi i zapytałam o co chodzi. Wręczył mi wypłatę i kazał i wracać po jutrze o piętnastej.
Wyszłam z dusznego budynku stacji radia 'Kraków'. Tym razem szłam inną drogą. Przez park. Kochałam zapach budzącej się do życia przyrody. Wiosna. Był Kwiecień. Bardzo pogodny Kwiecień. W Lipcu mam się wybrać do taty. Nie chcę. To takie.. przykre. Ma dziewczynę, nie ślubne dziecko i mnie. Wiem, nie jestem już malutką dziewczynką, nie potrzebuję go, ale trudno mi to przyjąć do wiadomości - od tych trzech lat- że moi rodzice nie są razem. Mieszkają w innych państwach, na innych kontynentach. Nasza rodzina jest rozwalona po całym świecie. Tata - Stambuł, Mama- New York., ja- Kraków ,a mój jedyny inny członek rodziny - ciocia Janina mieszka w Egipcie. Okropne. Nie widziałam całej rodziny od czasów świąt w 2009 roku. Nie rozumiem jakim jeszcze cudem o nich nie zapomniałam. Chcę. Pragnę zapomnieć ale nie mogę. Zrobili z mojego życia piekło. Coś czego nigdy nie chciałam. Mama od zawsze wyjeżdżała do USA w celach roboczych. Po jakimś czasie została tam na stałe. Tata się zagubił, poznał panią Ablę i wyjechał wraz z nią do Stambułu. Miałam wtedy ledwo skończona osiemnastkę. On nawet nie pytał czy chcę z nimi jechać. Nie zostawił mi nawet mieszkania. Sprzedał. Nic mi nie zostawił nawet pieniędzy. Ych. Nie chcę nawet o tym myśleć. Wtedy, płacząc na imprezie na której zamierzałam się naćpać, uzależnić, poznałam Adriana. Zabrał mnie do siebie. Poznał z Oliwką i Tomkiem i tak się zaczęła nasza piękna przyjaźń. [wszystkich bohaterów należy poznać w zakłatce 'bohaterowie' ]
Doszłam do naszej klatki. Otworzyłam ciężkie drzwi i szłam po schodach na ostatnie, piąte piętro. Otworzyłam zabezpieczenie kluczem. Nikogo nie było. Zamknęłam je za sobą i zapaliłam światło. Spojrzałam na zegarek który wisiał na błękitnej ścianie przedpokoju - dwudziesta druga czterdzieści osiem. Poszłam do mojego pokoju i z szafy wyjęłam piżamy i świeżą bieliznę. Przeszłam do łazienki, umyłam się i przebrałam. Było jeszcze wcześnie a jutro nie mam wykładów.
Włączyłam TV. Oglądałam jakiś głupi program na TVP 1. Znudziło mi się. Wzięłam do ręki grubą książkę którą zamierzałam przeczytać i zagłębiłam się w lekturze.


środa, 13 marca 2013

Opowiadanie III cz. ostatnia.

Siedziałam na hamaku. Patrzyłam w to piękne , rozległe i spokojne morze. Myślałam co będzie jak pojadę bez Karoliny. Jestem tu sama. Bez Karolki , bez Fabiana a nawet bez Piotra. Wszyscy wyjechali wczoraj wieczorem. Pożegnałam się czule z Fabkiem , wiem że gdy tylko przyjadę do Sopotu , u mnie w mieszkaniu będzie czekał . Będziemy mieszkali razem. Tylko.. Karolina. Dlaczego jej nie ma ?! Dlaczego..
Nagle usłyszałam dźwięk mojego dzwoniącego telefonu. Poszłam z niechęcią na werandę , gdzie leżał i odebrałam.
- mhm. - burknęłam.
- cześć córciu. Jadę już po was. Przygotowujcie się.
  Mam jakieś trzy godziny żeby znaleźć ją. Nie wiem co zrobię. Nie odbiera moich telefonów. Krzyśka też nie choć on już wyjechał. Trudno zadzwonię jeszcze raz.
   Nie odbiera. Raz jeszcze.
   Wyłączyła komórkę.
Co mam robić ? Przecież dzisiaj wracamy. To straszne. Martwię się. Serce wali mi jak szalone gdy pomyślę że ją straciłam.
Poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżko. Szybko usnęłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspana podeszłam tam i otworzyłam. Mama.
Rzuciłam się jej na szyję i mocno ucałowałam. Stęskniłam się za nią. Bardzo.
- witaj kochanie. Zbieraj się. Jedziemy. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Karoliny jeszcze nie ma ?
- nie.. - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- musimy jechać. Nie możemy czekać wieczność. - mówiła. - wie kiedy mieliśmy wyjechać.
- właśnie. Masz racje mamo.
- już jesteś spakowana ? - zapytała patrząc na torbę z ciuchami.
- tak.
- świetnie. Jedziemy. - podała mi rękę i pomogła wstać.
 Wsiadłam do czerwonego Mercedesa mojej mamy , kochałam ten samochód. Pachniało w nim wanilią. Zapewne to odświeżacz do powietrza. Miał czarną tapicerkę i przyciemniane okna.
Zapięłam pasy i już mama odpalała silnik. Włączyła radio i klimatyzację.
- stać ! - usłyszałam czyjś głos z podwórka. - czekajcie !
Otworzyłam okno i wyjrzałam przez nie. Karolina. Biegła. Miała wytargane włosy i cała była czerwona. Wybiegłam na zewnątrz i mocno ale to bardzo mocno ją przytuliłam. Byłam taka szczęśliwa. Kamień spadł mi z serca. Nigdy nie czułam się tak ja teraz.
- myślałam że nie wrócisz. - powiedziałam płacząc ze szczęścia.
- myliłaś się. - zaśmiała się Karolka i obie wsiadłyśmy do samochodu.
Rozmawiałyśmy całą drogę. Ani na chwilę nie zmrużyłyśmy oka. Wszystko było już dobrze.


czwartek, 7 marca 2013

Opowiadanie III cz. VIII

   Witajcie kochani ! :* Bardzo dziękuje za 1000 wejść ! To poprawiło mnie na duchu ,bo już myślałam o usunięciu bloga. Piszcie komentarze , to jest dla mnie bardzo ważne , piszcie co robię źle i co robię dobrze, czy wam się podoba czy też nie. Piszcie wszystko , to dla mnie bardzo , bardzo ważne. :* 


Karoliny nie ma już 3 dni. Martwię się. Wszyscy się martwią. Zgłosiliśmy to na policję , ale jeszcze jej nie znaleźli. Nie wiem gdzie poszła , nikt nie wie. Boje się. Boję się że przyjadę sama do Sopotu. Tęsknie za tą głupią blondynką. Mogła się zabić. Jest w ciąży , wie co to oznacza. Była zdolna do samobójstwa.
- o czym tak myślisz ? - zapytał Fabian siedząc obok mnie.
- o Karolinie. - odpowiedziałam.
- spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- skąd wiesz ?! - wybuchnęłam płaczem - to co mówisz, to.. to.. jest cholerne kłamstwo w które każdy chciałby uwierzyć a tak nie jest ! Nigdy nie będzie dobrze , zawsze zajdzie się coś przez co nie będziemy szczęśliwi !
- spokojnie , Emma. - powiedział. - przecież masz mnie, damy radę.
- może ty tak ale ja nie. - odrzekłam i wyszłam z sypialni.
      Szłam przez ogród, doszłam do drzew które rosły za domem , między nimi mieścił się hamak. Stałam przy tym drzewie i patrzyłam na spokojne morze , tak spokojne nie było jeszcze nigdy. Może nie powinnam się tak martwić , może ona wróci. Ale ja wiem jaka ona jest , mogła popełnić samobójstwo. Nie jest stabilna emocjonalnie. Kocham ją , jak siostrę. Spędziłyśmy ze sobą całe życie jesteśmy jak stare małżeństwo. Jeżeli ona się nie znajdzie ja... ja... stracę nadzieję na dobre życie. Jestem młoda , mam 20 lat , mam cudowne studia , mieszkanie i chłopaka , czego trzeba więcej ? Przyjaciółki która może nie wrócić. To przyjaźń jest najważniejsza.
    Nagle zadzwonił telefon. Wyjęłam go z prawej kieszeni moich spodni i spojrzałam na ekran: "Jacek".
- mhm ? - odezwałam się.
- Karolki jeszcze nie znaleźli ale każą ci przyjechać. - powiedział
- ale ja nic nie wiem.
- to nic. Choć.
    Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Odwróciłam się i poszłam w stronę furtki. Fabian wyszedł z domu i poszedł ze mną. Pojechaliśmy jego samochodem na miasto ,a z tamtąd na komisariat. Weszłam po schodach i już byłam w tym wielkim , pamarańczowym budynku z mnóstwem okien. Poszliśmy na górę , potem w lewo i długi korytarz. Szukaliśmy drzwi z numerem "114" nie mogliśmy go znaleźć. Poszliśmy jeszcze wyżej , na czwarte piętro.
- Emma ! Jest ! - powiedział szeptem lecz wystarczająco głośno Fabian.
     Zapukałam i weszłam. On został w korytarzu i usiadł na zielonym krześle. Pokój był wielki , wszędzie stały jakieś szafki i pod jednym z okien spało biurko z dwoma krzesłami. Byli tutaj dwaj policjanci , Jacek , Krzysiek i Elwira.
- usiądź. - powiedział jeden z policjantów. - ty się przyjaźnisz z Karoliną Mróz ? Tak mi powiedzieli twoi znajomi.
- przyjaźnię. - odrzekłam szybko.
- mamy do ciebie parę pytań. Tylko do ciebie , wy wyjdźcie. - tak jak powiedział tak zrobili , wyszli , szybko i sprawnie jakby cieszyli się że już wychodzą - to zacznijmy od tego gdzie ją ostatni raz widziałaś.
- u nas w domku. Wieczorem , pięć dni temu.
- i w jakim była stanie , że tak powiem ? - zapytał mnie drugi , starszy policjant. Był gruby i z brodą , wysoki oraz ciemnoskóry.
- płakała.
- dlaczego ? - zapytał znów pierwszy.
- ponieważ dowiedziała się że jest w ciąży.
- chciała być czy nie ?
- jasne że nie !
- mówiła ci wszystko ? - zapytał pierwszy.
- wszystko.
- na pewno ? Powiedziała by ci że chce się zabić ?
- powiedziałaby.
- no dobrze. Jak coś znajdziemy to damy ci znać. Do widzenia.
- do zobaczenia. - odrzekłam i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia.
    Na zewnątrz stali wszyscy : Elwira , Jacek , Krzysiek i Fabian. Pytali mnie co chcieli , opowiedziałam im o wszystkim i potem poszliśmy do centrum handlowego żeby coś zjeść.
   Zamówiłam tylko małą kawę i herbatniki. Nie miałam na nic ochoty.
    Nagle dostałam SMS-a. Na wyświetlaczu : "Karolka" Ucieszyłam się jak nigdy i odczytałam wiadomość.
" Cześć Emma. Nie szukajcie mnie , proszę. Wrócę , obiecuję ale nie szukajcie mnie. Czuję się okropnie , nie chcę abyś widziała mnie w takim spanie. To.. to co przeżywam teraz to jest straszne. Nie daję już sobie rady. " 
   Odpisałam jej tylko żeby przyszła , poradzimy sobie ale wątpię że odpisze. 



niedziela, 3 marca 2013

Opowiadanie III cz. VII

- cześć mamo. - powiedziałam cicho do słuchawki siedząc na hamaku za domem babci , pierwszy raz zadzwoniła do mnie gdy byłam tutaj.
- cześć.. chciałabym tylko powiedzieć... - przerwała na chwilę , w oddali słyszałam płacz dziecka. Zapewne mojego brata - Michela. - że nie mogę po ciebie przyjechać za tydzień.
- co ?! Jak my wrócimy ? Mamy tylko parę groszy , na jedzenie i imprezy , biletu z tego nie kupię ! - krzyczałam , pewnie słyszeli to ludzie chodzący po plaży.
- wiem. Poprosiłam Antoniego aby przyjechał po was. - Antoni to mojej matki mąż , nie , nie mój ojciec.
- nie ! Nienawidzę go i ja i Karolka. Przyjedziesz ty i tylko ty.
- dobrze , spróbuję.
     Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rozłożyłam się wygodnie na hamaku. Do uszu włożyłam słuchawki i w zamyśleniu zamknęłam oczy. Myślałam o tym jak będę przyjeżdżać do mamy i Michela. Nie będę dopóki jest tam Antoni. Nienawidzę tego mężczyzny. Kocham mojego tatę i tylko jego. Wiem że wyjechał do Szwajcarii ale gdy może to przyjeżdża do mnie. Antoni również jest Szwajcarem , tam poznała go mama. Tata.. tata nawet o niczym nie wie. Gdy przyjeżdża moja mamusia ma "spotkania służbowe" i kończą się jej dopiero jak tata wyjeżdża. Łatwe ,aż za łatwe. Cóż , trudno , przyjadę do Sopotu i wracam do mieszkania mojego i Karolki. Jak przed wakacjami. Nie wiem dlaczego ale jak widzę mamę to pragnę się do niej przytulić ale wiem też że nie mogę.
     Nagle ktoś musnął delikatnie moją szyję , podniosłam powieki i zobaczyłam błyszczące , brązowe oczy. Fabian.
- witaj kochanie. - powiedział pospiesznie. - posuń się , położymy się razem.
- a jeżeli spadniemy ? - chichotałam.
- będzie twoja wina. - śmiał się.
    Położył się , nie spadliśmy. Ułożyłam głową na jego torsie. Słyszałam bicie jego serca. Delikatnie dotykał swoją ręką mojego policzka , przesuwał po ustach.
- kocham Cię , wiesz ? - powiedział.
- wiem , aż za bardzo.
    Do ogrodu wszedł Krzysiek.
- widzieliście Karolkę , zakochańce ? - chichotał.
- a nie była z tobą ? - zapytał Fabian.
- no.. była ale teraz poszła i nie wiem gdzie.
- u nas jej nie było , przykro mi. Może poszła do Elwiry. - powiedziałam szybko.
- może i tak. Okey , nie zakłócam spokoju , pa. - rzucił szybko i wybiegł z ogrodu.
    Znowu zostałam sama z Fabianem. Nie wiem czemu ale go kocham. Gdy na mnie spojrzy po całym ciele przeszywa mnie dreszczyk. Kocham go , to się nie zmieni.
- kiedy wracasz do Sopotu ? - zapytał.
- nie wiem.. Pewnie za półtora tygodnia.. o ile mama przyjedzie.
- a jeżeli nie przyjedzie ?
- to.. zamieszkam u babci. - zachichotałam.
- to.. pojedziesz ze mną ?
- może tak być.
- i zamieszkasz ze mną.
- może...
     Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis "Krzysiek" Odebrałam.
- tak ?
- Karolki nie ma u Elwiry. Gdzie ona może być ?! Mieliśmy się spotkać godzinę temu na boisku ale jej nie ma !
- oj tam. Znajdzie się.. pewnie poszła do Jacka i ta na ciebie czeka.
- byłem. Nie ma jej.
- to ja już nie wiem. Słuchaj , zrobimy tak : jeśli nie przyjdzie o 23 do domu zgłosimy na policję , okey ?
- mhm.
    Rozłączył się. Przytuliłam się mocno do Kacpra.
- idziemy zrobić coś jeść ? - zapytałam.
- jasne. Choć.
     Spadliśmy z hamaku i szybkim krokiem poszliśmy do drzwi. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej ser , wędlinę i parę warzyw. Zrobiliśmy z nich pyszne kapki. Rozsiedliśmy się wygodnie na łóżku. Fabian przyglądał mi się. Ta jakby widział mnie po raz pierwszy. Zmieszana uśmiechnęłam się i lekko poruszyłam brwiami.
- co jest ? - zapytałam.
- nic.. Kocham Cię.
- powtarzasz się.  - chichotałam.
    Przysunął się do mnie i lekko musnął moje wargi. Potem przysunął się jeszcze bliżej i jeszcze mocniej pocałował. Delikatnie zdjął mi bluzkę , ja zrobiłam to samo. Potem było jak było. Możecie się domyślić.




wtorek, 26 lutego 2013

Opowiadanie III cz. VI

   Chcieliście żeby rozdziały były dłuższe , tak więc na wasze życzenie będą. Zapraszam do komentowania :) 


Leżałam jeszcze przez parę chwil. Nie mogłam się skupić. Jak to się stało ? Z nim ? Nienawidzę go ! Ale nie powiem , było bardzo miło. Choć większości nie pamiętam. Nagle zbudził się Piotr. Przybliżył się do mnie , objął i namiętnie pocałował , potem jeszcze musnął parę razy w szyję. Owiną się kocem i poszedł do łazienki. Po chwili usłyszałam szum wody. Na krześle leżały moje ubrania. Ubrałam się w nie i zeszłam na dół. Tam nikogo nie zastałam. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Piotr wyszedł z łazienki i również zszedł na dół. Z lodówki wyjął dwie butelki wody , jedną rzucił w moją stronę. 
- byłaś wczoraj świetna. - powiedział z szyderczym uśmiechem. 
- to może mi opowiesz ,bo półowy nie pamiętam - burknęłam. 
- musisz pamiętać , byłaś świetna.
- byłam pijana ! - wykrzyczałam mu prosto w oczy , nie mogłam pogodzić się z tym że z nim... no właśnie.
- i co ? Tylko dlatego to zrobiłaś ? - jego twarz była tak blisko że czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy , jego cudowny zapach i ciepło. Lekko dotną mojej tali i jeszcze bardziej przyciągną do siebie , delikatnie musnął moje usta a potem mocno pocałował. Podążał swoją ręką po moich pośladkach i plecach. Jego bliskość przeszywała mnie od środka. Nie wiedziałam już co do niego czuję. Czy go kocham czy nienawidzę , czy on mnie kocha czy tylko wykorzystuje ale jedno było pewne , robiłam to czego robić nie powinnam. Akcja przeniosła się na sofę , lekkim ruchem zdjął mi koszulkę  , potem stanik. Dotykał mnie i ciarki chodziły mi po całym ciele. Zrzucił z siebie koszule i spodnie. Nagle drzwi się otworzyły. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam Fabiana. Był bliski płaczu. Szybko narzuciłam bluzkę i nie mogłam nic powiedzieć.
- Emma... ?! Co... co się tu.. ? - zapytał.
- ja..
- nic nie mów Em. Nie musisz się tłumaczyć , wybrałaś mnie , nie jego , twoja decyzja. - powiedział szybko Piotr.
- nie , ja nie wybrałam Ciebie ! - krzynęłam.
- przespałaś się ze mną ! I zrobiłabyś to raz jeszcze gdyby nie on , zgadłem ?
- Co ? Przespałaś się z nim ? - pytał wciąż Fabian.
- ale to.. to nie można tak tego określić. Ja nie pamiętam , byłam pijana !
     Fabian wyszedł , nic nie powiedział , po prostu wyszedł. Piotr podszedł i oplótł swoje ręce wokół mojej tali. Nie mogłam wytrzymać. Wyrwałam mu się nic nie mówiąc i szybo poszłam do domku babci.
     Szłam po rozpalonym słońce piasku , płakałam. Nie mogłam pojąć jak mogłam się przespać z Piotrem. Po tym co mi zrobił ? Po tych wszystkich wylanych łzach ? Nie mogłam. Była jesień , impreza u starszego brata Piotra , było mnóstwo osób. Piotr się upił. Nie poznawał mnie. Całował się z jakąś dziwką , potem się przespali. Gdy zrobiłam mu z tego wyrzuty wyzywał mnie od najgorszych. W pamięć zapadło mi jedno zdanie : "To ty jesteś pierdoloną dziwką ! Jesteś suką ! Musiałem to zrobić , ty byś mi nigdy tego nie dała ! Nigdy ! " Te słowa zawsze brzczały mi w głowie. Jego głos , wulgarne wyrażenia , to wszystko...
     Na łóżku siedziała Karolina , cała zapłakana. Maskara płynęła jej po policzkach. Trzymała coś w ręku. Podeszłam bliżej i usiadłam obok niej na podłodze.
- co jest ? - zapytałam.
-bo...bo.. ja.. jestem.. w ciąży ! - dukała płacząc.
- co ?!
- mhm. Z Krzyśkiem. - wybuchnęła płaczem
     Nic nie mogłam zrobić , tylko ją przytuliłam. Miałyśmy 20 lat , byłyśmy na studiach. Wynik był wątpliwy nie musiała być w ciąży. Ale istnieje takie prawdopodobieństwo. Szkoda mi jej. Musiałaby teraz rzucić studia , to byłoby straszne dla nas obojga.
     Otworzyły się drzwi. Do pokoju wszedł Krzysiek. Pocałował Karolkę ,a potem długo rozmawiali. Musiałam ich zostawić samych. Wyszłam z domu i poszłam na plażę. Usiadłam na rozgrzanym piasku i myślałam o wszystkim , co będzie. Poczułam oddech na karku. Odwróciłam się , siedział za mną Fabian.
- nic ci nie będę tłumaczyła. - powiedziałam.
- wiem. Ja ci wytłumaczę. - mówił. - co do Niny to... ja się z nią spotykałem , przyznaję ale tylko przez 2 pierwsze tygodnie odkąd cie poznałem. Wtedy jeszcze nic się między nami nie działo. Potem z nią zerwałem , dla Ciebie. Kocham Cię choćbyś miała ożenić się z tym dupkiem. Kocham Cie , rozumiesz ?
- rozumiem. - nareszcie wszystko zaczęło mi się układać. - też cię kocham. Bardzo Cię przepraszam za tamto ale byłam pijana. Ta rozmowa z Niną wyprowadziła mnie z równowagi , chciałam zapomnieć.
- wiem. Ale ty...  ty kochasz go ? - zapytał.
- nie wiem. Nienawidzę go ale dzisiaj , nie wiem dlaczego ale dałam mu się. To.. to było dziwne....
- rozumiem. Kocham Cię. - powiedział przysunął się do mnie , przyciągnął moją twarz do jego i namiętnie pocałował.W jego objęciach czułam się bezpieczniej niż u Piotra , gdy mnie całował czułam motylki w brzuchu i serce zaczynało mi szybciej bić , u Piotra tak nie było.
- Emma ? - usłyszałam głos Piotra gdzieś blisko.



niedziela, 24 lutego 2013

Opowiadanie III cz. V

Witam wszystkich :* Chciałabym poinformować was że przy dodawaniu komentarzy nie wyskakuje to denerwujące okienko. Czyli dodajecie komentarze bezproblemowo. Tak więc proszę o opinie ! :**


- ale... ale... - dukałam - przecież... 
- tak. Spotykał się ze mną. Faktycznie to co mówię nie usprawiedliwia go. Lecz powiem coś jeszcze ostatnio powiedział mi że poznał Emmę. Pewnie chodzi o ciebie. Że kocha ją i nie zostawi , nie może zdradzać. - prawie płakała - on cię kocha , on.. ja... też go kochałam ale poznałam Piotra i.. i tak jakoś.. 
- rozumiem. Dziękuję że mi to wytłumaczyłaś ale nie wiem czy mu wybaczę. Przecież mnie zdradzał. 
- masz rację. - wstała i wyszła z mieszkania posyłając do mnie uroczy uśmiech. 
     Pobiegłam do sypialni i walnęłam na łóżko. Na łóżku Karoliny dostrzegłam karteczkę , poczłapałam po nią i przeczytałam. 
"Hej kochanie , wbijaj do domu Krzyśka , będzie mega. " 
I tak nie miałam nic do roboty. Z szafki wyjęłam białą bluzkę z napisem "NIRVANA" i fioletowe rurki. Włosy jak zawsze rozpuściłam i jeszcze wzięłam trampki z górnej szuflady. Zakluczyłam drzwi i szłam przez plaże. Jednak zauważyłam po drodze Fabiana. Wyglądał jakby czegoś szukał. Patrzyłam w dół i przysłaniałam sobie twarz włosami.
- Emma ! - jednak mnie zauważył i podbiegł szybko do mnie. - Emma musimy pogadać ! 
- nie mamy o czym. - burknęłam nie patrząc na niego. 
- ale ja ci muszę wszystko wyjaśnić ! - mówił ze łzami w oczach - przecież ja nawet nie znam tej Niny ! 
- rozmawiałam z nią. - teraz to ja płakałam. 
- co ?! 
- tak to. 
- ale ja jej naprawdę nawet nie znam ! Znaczy kojarzę. Raz była raz z nami na ognisku , ładna dziewczyna nie powiem , ale nic nie było ! 
- yhy. Mów dalej , chętnie posłucham. 
- ale no Em. kocham tylko i wyłącznie Ciebie ! 
- ja cię też.. kochałam. 
- Emma... Proszę. 
- mówiłam sobie że już nigdy się nie zakocham , że nie pozwolę sobie na to , nie mogę , za bardzo zranił mnie Piotr. Ale pojawiłeś się ty i to na tobie się jeszcze sparzyłam. 
- Emma... pozwól mi wyjaśnić ! Ja Cie kocham ! 
- może i kochasz ale trzeba było pomyśleć o tym wcześniej , zanim mnie zdradzałeś. 
    Opuściłam go i poszłam do Krzyśka. Drzwi otworzyła mi Karola. Było dużo ludzi. Była Nina. Postanowiłam że podejdę do niej i wyjaśnię. Niestety , nie mogłam się z nią dogadać , była tak pijana że nic do niej nie dochodziło. Impreza się rozkręciła. Zaczęłam pić. Bardzo.Karoli nigdzie nie mogłam dostrzec. Bawiłam się sama.  Jakiś chłopak podszedł do mnie i zaczął całować. Nie opierałam się. Chciałam zapomnieć. Poszliśmy do pokoju. Nie wiem co było dalej. Nic więcej nie pamiętam. 

Obudziłam się , promienie słońca padały na twarz , oślepiały. Leżałam pod kołdrą.Obok mnie leżał Piotr. 


piątek, 22 lutego 2013

Opowiadanie III cz. IV

Czeeść ! :* Nie oszczędzajcie literek , proszę o wasze opinie. 



  Dzisiaj strasznie padało. Było zimno 16 stopni Nudziłyśmy się z Karolką okropnie. Nagle zadzwonił jej telefon , był to Krzysiek. 
- aha. Tak , jasne , lecę , do zobaczenia. 
Karolina chwyciła płaszczyk i już jej nie było. Zostałam sama w domu. Zanim tu przyjechałyśmy robiłyśmy wszystko razem. A teraz ? Karola ma swoich znajomych : Elwirę i Krzyśka ,a ja mam swoich. W sumie to jednego : Fabiana. Ona stała się imprezowa , zakręcona totalnie inna niż przedtem , a ja ? Powstrzymuję się od zabawy. Zamieniłyśmy się rolami. Już nie jest tak jak przedtem. Szkoda. Te czasy już nie wrócą. Nie że jestem zazdrosna ale po prostu tęsknię , bardzo. 
W jednej chwili rozbrzmiał się dźwięk mojej komórki. Wstałam z łóżka i podeszłam do stolika na którym leżał telefon , na wyświetlaczu widniał napis "Fabek". Podniosłam telefon i przyłożyłam do ucha. 
- cześć Fabian. - powiedziałam cicho. 
- cześć kochanie. Może miałabyś ochotę pojechać na miasto ? 
- no jasne ! - ucieszyłam się - przyjdziesz po mnie ? 
- oczywiście. 
   Rozłączyłam się i podeszłam do szafy z ubraniami. Wyjęłam z niej szare rurki i biały sweterek i czarną koszulę z ćwiekami na kołnieżyku. Przebrałam się i rozpuściłam włosy. Gdy skończyłam rozbrzmiał się dzwonek do drzwi. Po drodze popatrzyłam jeszcze przez ono : przestało padać. Świetnie. 
- ja zawsze pięknie wyglądasz. - powiedział z uśmiechem Fabian i pocałował mnie na przywitanie w policzek. 
- dziękuję. To... gdzie idziemy ? - zapytałam. 
- do centrum handlowego ? Zjemy coś i połazimy ? 
- jasne. 
    Szliśmy trzymając się za rękę. Wracam do domu za miesiąc. Jak ja go zostawię ? Mówił że studiuje w trój mieście. Mieszkam w Sopocie. Znajdziemy się. Nagle strasznie się rozpadało. Na szczęście byliśmy już pod wejściem do centrum. Poszliśmy do kawiarenki. On poszedł zamówić nam po naleśniku i kawie. Telefon zostawił przy stoliku. Przyszedł SMS. Pomachałam telefonem w jego stronę. Powiedział abym przeczytała. Był to SMS od Piotra. 
" Siema. To ja , dalej okłamujesz tą idiotkę ? Ile jeszcze to potrwa ? Nina się niecierpliwi. Przecież i tak zostawisz Emmę , po co ci ona ? Zrywaj i wbijaj dzisiaj do Niny. " 

Łzy same napłynęły mi do oczu. Po chwili zaczęły spływać po policzkach. Bezradnie patrzyłam się w wyświetlacz. Fabian musiał to zobaczyć. Podszedł do mnie i zapytał co się stało. Wręczyłam mu telefon i wyszłam z kawiarenki. On był taki... idealny. Dlaczego ja trafiam na takich ? Nie mogę w końcu mieć kogoś kto mnie nie zdradza ? 
- Emma ! Poczekaj ! To nie tak ! - biegł za mną. Ale ja szłam tak jakbym nie słyszała. - Błagam muszę ci to wyjaśnić ! To.. on kłamie ! 
Wyszłam z budynku. Kierowałam się w stronę domu. Niestety po drodze spotkałam Piotra z jakąś laską. 
- czego ryczysz ?! Myślisz że on cię kochał ?! - mówił śmiejąc się. - a własnie poznaj Ninę. 
Nie mogłam tego słuchać. Szłam prosto do domu. Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Po jakiś 10 minutach ktoś zapukał. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Ale jednak wstałam i otworzyłam je. W drzwiach stała ta sama dziewczyna z którą szedł Piotr. 
- cześć. Mam na imię Nina. Znajdziesz dla mnie chwilkę ? - zapytała blondynka. 


wtorek, 19 lutego 2013

Opowiadanie III cz. III

Zapraszam do dodawania komentarzy. Piszcie co myślicie o moim blogu i postach. Bardzo mi na tym zależy. To daje mi motywację lub też daje mi możliwość do zastanowienia co powinnam zmienić. Bierzcie też udział w ankiecie. : * 



- Emma ! - krzyknęła Karolina - idziemy na to ognisko ? 
- no jasne że tak tylko daj mi się ubrać. - krzyczałam do niej z łazienki. - za pięć minut będę ! 
      Nałożyłam sukienkę w kwiaty , trampki , włosy spięłam w kok. Tak jak mówiłam w 5 minut byłam gotowa i wyszłam z pomieszczenia. Karolka wyglądała zjawiskowo. Jak nigdy dotąd. 
- wiesz kto będzie na ognisku ? - zapytałam podekscytowana. 
- twój Fabianek.... 
- to nie jest mój Fabianek ! - przerwałam jej. - ale mów dalej. 
- jeszcze Krzysiek , Elwira , Tomek i Jacek. - powiedziała. 
     Szłyśmy sporo. Jednak nareszcie doszłyśmy. Zauważyłam dwa wielkie drzewa i parę mniejszych , było słychać szum morza i rozmowy naszych znajomych. Karolina poszła do Krzyśka , Elwiry i Jacka. Zauważyłam Fabiana na plaży. Poszłam tam i usiadłam obok niego. Był uśmiechnięty. Jednak ja nic nie mówiłam. Minęły już trzy tygodnie od naszego poznania jednak ja nie mogłam przyzwyczaić się do jego obecności przy mnie. Jak był to dziwnie się czułam , cóż trudno. Popatrzył na mnie i się uśmiechnął. Usiadł jeszcze bliżej mnie i pocałował mnie. Czułam ciepło jego ciała , jego zapach. Chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.
- idziemy na ognisko ? - powiedział i złapał mnie za rękę.
- okey.
    Karolina gadała o czymś z Krzyśkiem , nie chciałam im przeszkadzać , usiadłam obok Fabiana , było świetnie. Aż do pewnego momentu. Powiedział że muszę kogoś poznać. Poszedł za swój dom i po chwili szedł w drzewach z jakimś chłopakiem , był w tym samym wzroście co on , nie widziałam dokładnie było już ciemno.
- Emmo poznaj Piotra. - jak go zobaczyłam łzy zaczęły napływać mi do oczu , potem pomału spływać po policzkach. - Em ? Co się dzieje ? - zapytał z wyraźnym smutkiem.
- to ona. - odpowiedział mu Piotr.
- jaka ona ? Tą dziewczynę którą nazywałeś debilką , mówiłeś że nie była ciebie warta ?! To jest Emma ?!
- tak to właśnie była Emma. - powiedział do Fabiana. - A teraz coś dla twojej wiadomości - zwrócił się do mnie- nigdy cię nie kochałem ! Zgadnij dlaczego z tobą byłem ?! Jesteś śliczna ! Wszyscy chłopacy na ciebie lecieli ! Wiedziałem że się we mnie zakochałaś to cię po prostu wykorzystałem !
- jak.. jak mogłeś ?! - wydusiłam z siebie.
- po prostu , to było łatwe.
     Fabian złapał mnie za rękę i poszłam do domu.









piątek, 15 lutego 2013

Opowiadanie III cz. II

  Wstałam z łóżka. Dalej mnie bolą nogi. Ostatnia noc była bardzo udana. Bawiłam się doskonale. Po około trzeciej w nocy wróciłyśmy z Karolą do domku. Po raz pierwszy na tych wakacjach zapomniałam o Piotrze. Cieszę się. Nie mam pojęcia jak ja spojrzę w jego oczy po tym co mi zrobił. Przecież się z nim uczę. Co za pech. Karolina jeszcze spała. Nie chciałam jej budzić ,więc wyszłam sama. Poszłam do łazienki i weszłam pod prysznic. Strumień letniej wody szybko mnie rozbudził. Wyszłam i nałożyłam krótkie dżinsowe spodenki , szarą koszulkę i jakieś naszyjniki pod spód oczywiście założyłam strój kompielowy. Wzięłam jeszcze ręcznik i wodę ,bo Karolki nie było na plaży. Wyszłam bezszelestnie z domu. Szłam jakieś 5 minut i byłam nad morzem. Rozłożyłam ręcznik a na nim butelkę wody. Przez chwilę patrzyłam na morze.
- a kogo ja tu widzę. - powiedział ktoś za mną. - Emma już myślałem ze z łóżka nigdy nie wyjdziesz.
 Po tych słowach odwróciłam się i szybko się uśmiechnęłam. Był to Fabian. Polubiłam go bardzo. Dzięki niemu wczoraj nie poszłam do domu.
- a może byś się tak przywitał ? - mówiłam z szerokim uśmiechem. Chociaż nie zrobił tego o co mi chodziło chciałam tylko żeby powiedział "cześć" czy coś w tym rodzaju. On jednak podszedł do mnie i dał mi buziaka w policzek. Łzy napłyneły mi do oczu.
- wystarczy takie przywitanie ? - mówił uśmiechając się - ej ! Co ci jest , dlaczego płaczesz ?
- nie płaczę. - mówiłam zapłakana.
- no przecież widzę. Co ja zrobiłem ? Jeżeli o czymś nie wiem to przepraszam.
- znamy się dopiero od wczoraj , nic nie mogłeś zrobić.
- mogłem. Uwierz mi. Nie pamiętam nic z wczorajszego dnia , może..
- nie ! - przerwałam mu. - do niczego nie doszło.
- to dobrze. Nie chcę cię stracić. Bardzo cię polubiłem.
- od wczoraj ?
- tak może to wydać się dziwne ale to prawda. Ty , ty mnie nie lubisz , mam rację ?
- lubie Cie.
- to dlaczego płaczesz ?
- nie rozmawiajmy o tym , dobrze ? Choć popływać.
   Zrzuciłam z siebie ubranie i związałam włosy w kucyk. Fabian patrzył się na mnie ze smutkiem w oczach. Widziałam to.
- ej ! - powiedziałam i uderzyłam go lekko w ramię. - nic się nie dzieje. To nie twoja wina , już jest dobrze. Nie płaczę , widzisz ? - powiedziałam podeszłam do niego i pocałowałam go lekko w policzek , tak po przyjacielsku.
   Wbiegliśmy razem do wody. Woda była letnia , w sam raz do pływania. Fabian wziął mnie na barana i nurkowaliśmy razem. Było świetne. Polubiłam go , naprawdę. Ale nadal nie mogę zapomnieć o Piotrze. Jak on mógł ? Mówił że kocha , na zawsze.


wtorek, 12 lutego 2013

Opowiadanie III cz. I

Siemka kochani ! :* Przepraszam że tak długo nie pisałam ale nie mogłam. Miałam bardzo dużo na głowie między innymi treningi i casting na role w teatrze na który się dostałam ! Jestem bardzo zadowolona , kocham grać. A wracając do bloga to błagam was abyście dodawali komentarze. Bardzo mi na tym zależy :* 

Mam teraz dla was nowe opowiadanie. Piszcie opinie :* 


Nie mogłam zasnąć. Obok mnie leżała na innym łóżku Karolina. Pewnie już spała. Było lato , my nad morzem. Było bajecznie. Ona poznawała nowych nieziemskich chłopaków , ja niestety nie potrafiłam się przełamać. Po tym co zrobił mi Piotr nie potrafiłam myśleć o innych kolegach. Nie mogłabym pocałować innego chociaż całym sercem nienawidziłam Piotra. Cóż. Mówi się trudno. 
- Emma. Nie śpisz jeszcze ? - zapytała zaspana Karolina kiedy wychodziłam z pokoju po szklankę wody. 
- nie. Jakoś nie mogę zasnąć. - odpowiedziałam szeptem. 
- oj kochana. Idź spać. 
     Poszłam do kuchni , napiłam się wody , wróciłam i ponownie próbowałam zasnąć. W końcu to zrobiłam. Obudziłam się późno. Było już po jedenastej. Karoliny nie było w łóżku. Domyślam się że jest już nad morzem które jest parę kroków do domku mojej babci. Szybkim ruchem zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Umyłam się i założyłam czerwoną , zwiewną kieckę i białe baletki , włosy związałam w koka i nałożyłam lekki makijaż. Pod spód jak zawsze nałożyłam strój kąpielowy. Wyszłam z domku i zauważyłam grupkę chłopaków którzy coś krzyczeli. Nie zwracałam na nich uwagi. Po prostu szłam prosto na plażę. W 5 minut byłam na miejscu. Zauważyłam Karolę pływającą w morzu. Zdjęłam ubrania i położyłam na kocyku należącym do Karoliny. Wbiegłam do wody i zaczepiłam Karolkę. 
- no co tam ? - powiedziałam 
- nic. Śpioch ! - krzyknęła śmiejąc się. 
    Cały dzień spędziłyśmy na plaży. Bawiłyśmy się , pływałyśmy i grałyśmy w siatkówkę z innymi. Było fajnie ale nadal nie mogłam zapomnieć o Piotrze. Kiedy zaczęło się ściemniać ubrałyśmy się i spacerowałyśmy po plaży. W oddali zauważyłyśmy ognisko. 
- idziemy ? - zapytała Karolka. 
- musimy ? Jest już późno. 
- to co ? No choć ! Chociaż raz ! 
- no dobra. 
   Tak więc poszłyśmy. Spacerowałyśmy obok miejsca gdzie paliło się ognisko. Po niedługim czasie jakiś chłopak zawołał nas abyśmy się przysiadły. Zgodziłyśmy się i usiadłyśmy na piasku. Było tam z 5 chłopaków. Żadnych dziewczyn. Karolina zdążyła się już zapoznać , a ja siedziałam na piasku i myślałam o różnych rzeczach. 
- cześć. Mam na imię Fabian , a ty ? - zapytał jakiś chłopak siadając obok mnie. 
- Emma. - odburknęłam. 
- twoja kumpela się już zaprzyjaźniła ,a ty ? Dlaczego z nami nie gadasz ? 
- nie mam ochoty. 
- a może masz ochotę popływać ? 
- okey. 
   Zrzuciłam sukienkę i wbiegłam do wody. Fabian za mną. 



czwartek, 7 lutego 2013

Opowiadanie II cz. Ostatnia.

        Czeeeść :* Jak tam tłusty czwartek ? Ja zjadłam 3 pączki ,a jaki jest wasz rekord ? :D W dalszym ciągu czekam na wasze komentarze. Bardzo mi na tym zależy bo chcę wiedzieć co myślicie o moim blogu. 


   Siedzieliśmy z Albertem nad jeziorem. Długo rozmawialiśmy. Potem zaczęła zaczepiać nas Daga. Jak zawsze. Pobiegłam za nią na pomost. Bawiłam się jak nigdy. Przypominały mi się chwile jak tu byłam. Codziennie nad jeziorem , w lesie , na polach. Tęskniłam za tym. Daga wskoczyła do jeziora ,a ja za nią. Potem Antek , Michał i Albert za nimi. Pływaliśmy bardzo długo. Jak zrobiło mi się zimno , wyszłam i okryłam się ręcznikiem. 
- Anka. - powiedziała Daga siadając obok mnie. - fajny ten Albert. 
- wiem. - powiedziałam z uśmiechem. - bo mój. - roześmiałyśmy się. 
- wiem. Stęskniłam się za tobą. Bardzo. 
- ja za tobą też. Prawie rok. 
- mhm. Co ty tam robiłaś ? Dogadałaś się z ciotką ? - mówiła. 
- nie. 
      Nie chciałam o tym rozmawiać. Przecież już z nią nie mieszkałam. Zresztą nieważne. Zbliżał się wieczór. A my dalej pluskaliśmy się w jeziorze. Cieszyłam się niezmiernie że tu przyjechaliśmy. Wszyscy wyszli z jeziora. Michał rozpalił ognisko. Przyszło jeszcze parę osób. Śpiewaliśmy , tańczyliśmy i wygłupialiśmy się. Albert też chyba się nieźle bawił. Gadałam ze wszystkimi po kolei , witałam się z nimi. Stęskniłam się za wszystkimi. Chciałabym na zawsze zostać tutaj. Mogę nawet mieszkać w namiocie. Tylko żeby Albert i Daga , Antek ,i Michał byli ze mną. Tyle wystarczy. Gdy dochodziła północ praktycznie wszyscy się rozeszli. My też, tylko wygasiliśmy ognisko i poszliśmy. 
     Babcia z dziadkiem już spali. My poszliśmy na górę i położyliśmy się spać, ja nie spałam. Myślałam. Co by było gdybym nie poznała Alberta ? Gdybym nie wyleczyła się z tego czegoś ? Nie wiem. Byłabym chuda jak Lilka , bym miała takie same włosy jak ona. Nie mogę sobie tego wyobrazić. Teraz jestem normalna. Jak wszyscy. Mam Alberta , przyjaciół i wiem że dam radę. Nawet jeżeli we wrześniu wrócę do Warszawy , pójdę do szkoły z Albertem. Będziemy siedzieć razem w ławce i będę się uczyć do matury. Za 5-6 lat założymy swoją rodzinę i będzie wszystko dobrze. Jeszcze kiedy umarł Damian , jak wtedy przytulił mnie Albert , byłam pewna że nic z tego nie będzie , że tylko przez parę dni u niego pomieszkam. Nic więcej. Ale to życie decyduje o tym co będzie dalej i to życie powiedziało mi co mam robić. Kocham go. W końcu po długim rozmyślaniu zasnęłam. 

- dzień dobry Aniu. - powiedział Albert i czule pocałował mnie w czoło. - zamieszkajmy tu , okey ? 
  Niestety to były tylko nasze marzenia ale co wakacje tu przyjeżdżaliśmy. 




niedziela, 3 lutego 2013

Opowiadanie II cz. XIII

      Hej. Jestem bardzo ciekawa czy wam się podoba mój blog. Zależy mi żebyście komentowali post i pisali czy wam się podoba czy nie. Bardzo was o to proszę :) 


 Usiadłam lekko na łóżku. Długo myślałam nad sobą. Chciałabym odwiedzić Suwalszczyznę , Jeleniewo i w końcu mój dom , tam gdzie mieszkałam - Sidory. Chcę z powrotem zobaczyć te piękne krajobrazy. Usiąść nad jeziorem. Biegać po polach razem z Dagą , Adkiem , Michałem. Byli moimi najlepszymi przyjaciółmi. Na wakacje przyjeżdżała jeszcze Paula. Już wtedy to Michał tracił głowę. Ubustwiał Paulę. Ja z Dagą zawsze śmiałyśmy się z nich gdy Michał tak bardzo opiekował się Paulą. To było słodkie. Codziennie chodziliśmy po lesie , dochodziliśmy do jeziora ,a tam w lato pływaliśmy ,a w zimę jeździliśmy na łyżwach. Łazić po tych wszystkich polach to było coś. Kochałam to. Wieczorami w wakacje były ogniska przy jeziorze czy jakiekolwiek imprezy. Było fajnie. Przychodziło jeszcze mnóstwo osób z pobliskich wsi. Bawiliśmy się do rana. Nie było kiedy wejść do domu. Spaliśmy czasami w namiotach , czasami na sianie ,a jak już weszłam do domu żeby tam spać wszyscy byli zdziwieni. 
 Moje rozmyślenia przerwał Albert : 
- co chcesz robić przez najbliższy miesiąc ? 
- chce jechać do Sidor. - powiedziałam bez namysłu. 
- a to się da zrobić. Mój kumpel jedzie dzisiaj do brata który mieszka w Suwałkach możemy się z nim wybrać. - mówił z szerokim uśmiechem. 
     Ucieszyłam się jak nigdy. Spakowałam parę rzeczy. Dla Adriana też. On robił kanapki. Gdy już się spakowaliśmy i coś zjedliśmy zadzwonił kolega Adriana i powiedział żebyśmy już schodzili. Szybko wybiegliśmy z bloku i znaleźliśmy się w samochodzie Pawła. Po godzinie jazdy położyłam się na fotelu. Usnęłam. Gdy się obudziłam byliśmy już w Suwałkach. Podskakiwałam z radości. Resztę drogi przebyliśmy "stopem". Szybko poszło. Raz dwa byliśmy na podwórku babci. Podskakiwałam z radości gdy wchodziłam do domu. Babcia jak zwykle siedziała w fotelu i grała w karty. Dziadek siedząc na schodach podśpiewywał jakąś piosenkę. 
- cześć ! - krzyknęłam i od razu rzuciłam się w ramiona babci. 
- Ania ? Co ty tu robisz ? - zapytała babcia i mocno mnie przytuliła a potem ucałowała tak samo dziadek. Gdy porozmawialiśmy i tak dalej wyszłam z Albertem (przedstawiając go wcześniej) na podwórko by mu pokazać jezioro , pola i las. 
- Anka ?! - krzyknęła Daga i mocno mnie przytuliła. Reszta podbiegła szybko i uczyniła to samo. Potem przedstawiłam Alberta wszystkim. 


sobota, 2 lutego 2013

Opowiadanie II cz. XII

    Wstałam cała rozdygotana. Alberta nie było w domu. Czułam że jestem na głodzie ale to nie było nic strasznego. Weszłam do łazienki , rozebrałam się do bielizny i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje długie blond włosy opadały bezwładnie na opuszczone ramiona , skóra pokrywała lekko żebra , nogi były bardzo chude. Twarz pokryta lekkim makijażem , opuchnięte oczy od płaczu.Na rękach blizny po cięciu się i  strzykawki.  Okropna. Patrzyłam na swoje odbicie bez przekonania. Łzy napływały mi do oczu i powoli spływały po policzkach. Co ja ze sobą zrobiłam ? Nagle do łazienki wszedł Albert. Popatrzył przez chwilę na moje odbicie a potem powiedział :
- piękna jesteś.
    Podszedł do mnie i od tyłu przytulił. Wskazał na nasze odbicie.
- widzisz to ? - powiedział
- widzę. - mówiłam płacząc. Lekko ręką wytarł mi łzy.
- to patrz. Kocham ten widok i kocham Ciebie. Nienawidzę jak widzę cię smutną lub naćpaną ale i tak cie kocham. Chcę abyś była tutaj. Kocham cię całą. Kocham twoje blizny na rękach i nogach. Twój brzuch rozumiesz ? Jesteś piękna ! - mówił ,a ja płakałam jeszcze mocniej nie mogłam wytrzymać. Wiedziałam że mnie kocha ja też go kochałam. Czułam go przy sobie. Czułam jego ciepło , jego zapach. - Kocham Cię. Po prostu.
- ja cię też. - mówiłam zapłakana. Albert wychylił się i mnie pocałował. Zabrał parę kosmyków z mojej chudej twarzy i jeszcze raz pocałował. Nie rozumiałam go jak on mógł kochać taką debilkę ? Ale ja go też kochałam.
     Staliśmy tak jeszcze trochę. Patrzyłam na niego a on na mnie. W końcu przestałam płakać. Pocałował mnie raz jeszcze i wyszedł. Poszedł chyba do kuchni. Nie wiem. Ja weszłam do wanny , wzięłam żyletkę i zaczęłam się ciąć. Nie wiem dlaczego. Nie mogłam wytrzymać tego bólu w środku. Umyłam się potem ale krew i tak lała się z przedramienia. Wyszłam z wanny i nałożyłam jakieś krótkie spodenki i jakąś bluzeczkę z krótkim rękawem. Wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni. Alberta nie było. Wyszedł. Znowu. Zadzwoniła Paula. Po raz pierwszy od paru miesięcy odebrałam.
- Ania ? - mówiła. - co się dzieje , czemu nie odbierasz ?
- no bo.. nie wiem jak z tobą rozmawiać. - powiedziałam zapłakana.
- to nic. Ja z tobą porozmawiam. Gdzie jesteś ? - w tej chwili do mieszkania wszedł Albert.
- Ania ! Gdzie jesteś ? Mam coś dla ciebie !
- kto to ? - zapytała Paula.
- nikt. Spotkamy się o 17 w parku ?
- jasne.
     Rozłączyłam się i poszłam do Alberta. Stał w kuchni. Z czymś w ręce.
- co to jest ? - zapytałam.
- coś na poprawę humoru. Nie mogę żyć jak widzę że jesteś taka smutna. - wręczył mi jakąś tabletkę. Od razu rozpoznałam. Nalałam wody do szklanki i szybko połknęłam.


piątek, 1 lutego 2013

Opowiadanie II cz. XI

 Zastanawiam się dlaczego ciotka tak mnie nienawidzi. Wypchnęła mnie z mieszkania jak tylko się spakowałam. To było okropne , po raz pierwszy ktoś aż tak okazywał że mnie nienawidzi. Tylko dlaczego ? Co ja jej takiego zrobiłam ? Może dowiedziała się że brałam ? Nie wiem. Nie interesuje mnie to. Mam Alberta. Nikogo więcej. Wiem. Ciągle dzwonią do mnie znajomi z Sidor. Nie potrafię z nimi rozmawiać. Dzwoni Daga , Adek , Michał wszyscy których uwielbiałam a ja tak po prostu nie odbieram. Paula już przestała dzwonić. Rozumie mnie że jeżeli nie chcę rozmawiać to nie rozmawiam. Proste. Znowu dzwoni ktoś do mnie. Odbieram.
- Anka ? - usłyszałam lekki , naćpany głos Lilki.
- mhm. - burknęłam - co tam ?
- znaleźli Damiana. Przyłaź do mnie , idziemy na cmentarz.
- okey.
       Wymamrotałam coś do Alberta że idę. Nic nie powiedział. Możliwe ze nie usłyszał. Nie wiem. Miałam na sobie czarne rurki , białą bluzeczkę , dżinsową narzutkę i trampki. Gdy doszłam do bloku w którym mieszkał Damian. Zatkało mnie. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Nie mogę tam wejść. Na szczęście Lilka już wychodziła z klatki. Jak zwykle zaćpana. Chuda jak anorektyczka. Jej wyblakłe włosy opadały na wychudzone obojczyki. Miała zwykłe czarne rurki , sweter w paski i trampki. Już nie była śliczna tak jak cztery miesiące temu. Hera ją niszczy. Nie tylko od środka ale i za zewnątrz.
- co się tak gapisz ? Idziemy. - mówiła spokojnie.
      Nie była już miła. Była jak narkomanka. Okropna. Nie odezwała się do mnie słowem aż doszłyśmy do cmentarza.
- masz już kogoś nowego ? - zapytała.
- mam. Ale nadal kocham Damiana. - znowu po policzkach spływały mi łzy.
- tak. Kochasz. Rozumiem cię. On by chciał żebyś sobie kogoś znalazła.
       Znowu długie milczenie. Doszłyśmy do grobowca. Zauważyłam wyryte na kamieniu litery. Rozpłakałam się. Nie mogłam. Nie wiedziałam że go nie ma. W moim sercu zawsze będzie. Nie mogłam tam stać. Wyjęłam kartkę z kieszeni rurek. Przeleciałam jeszcze po niej wzrokiem. Zacinełam usta. Położyłam ją na grobie. Lilka chwyciła mnie za rękę.
- choć. Chcesz wziąć ?
- ychym. - mówiłam drżącym głosem.
       Poszłyśmy na pole. Lilka miała strzykawkę z igłą i dwa woreczki. Wećpałam. Więcej niż zwykle. Lilka podprowadziła mnie pod mieszkanie Alberta. Weszłam na górę po schodach. Otworzyłam drzwi i stałam w progu.
- Ania ?
- mhm. - Albert wyszedł z dużego pokoju. Opadły mu ręce. Mina posmutniała. Widziałam że był bliski płaczu. Podszedł do mnie. Dotknął mojej twarzy. Nic nie mówił. A może mówił. Nie wiem.
- Jak mogłaś ? - nic do mnie nie docierało. Byłam strasznie zaćpana. Za dużo wzięłam.
- No ale on tam leżał ja wiem , nie mogłam wytrzymać , go tu nie ma. Tylko ty jesteś. Go nie ma. Nigdy go nie było. Lilka zapytała mówiłam że tak ja nie wiem. - mówiłam bez zrozumienia. Nic nie rozumiałam z tego co mówił Albert. Pomógł mi wstać , nie mogłam iść. Wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Opadłam bezwładnie na pościel. Albert zdjął mi narzutkę i wyszedł.


czwartek, 31 stycznia 2013

Opowiadanie II cz. X


Spaliśmy razem tak jak zawsze , w jednym łóżku. Tylko teraz tak jakoś bliżej. Trzymał mnie w tali. Czułam go. Tęskniłam za Damianem ale już co raz mniej. Zrozumiałam jaki był. Nie kochał mnie. Trzymał mnie tylko po to żeby ktoś przy nim był jak będzie umierał. Jestem pewna. Nadal mam tą kartkę w kieszeni spodni. Tęsknie za nim ale kocham Alberta. Jest już lipiec , początek lipca. Przyjechałam do Warszawy w marcu. Nie chodziłam do szkoły bo ciotka mówiła że to nie potrzebne. Egzaminy zdałam w Jeleniewie. Wyniki miałam świetne. Mogłam wybrać się do każdego liceum. Ale pójdę do tego w którym jest Albert. On będzie w tej samej klasie co ja ponieważ poszłam wcześniej do szkoły. Będziemy razem.
Albert wstał. Poczułam to. Dotkną ręką mojego policzka , delikatnie. Popatrzył się w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niego , zrobił to samo.
- dzień dobry Aniu. - powiedział i czule mnie pocałował.
- cześć Albert. - powiedziałam i odwzajemniłam pocałunek.
- co dziś jemy ?
- nie wiem. - odrzekłam - może tym razem ja coś zrobię ?
- ale.. nie , nie dzisiaj. - powiedział z troską - zrobisz coś od czego możesz zacząć wymiotować , nie możesz  Ja coś zrobię a ty zaczniesz robić tak za 2 miesiące okey ?
- okey. - powiedziałam. Chciałam w końcu coś ugotować. Lubiłam to. Mama mnie uczyła.
         Poszliśmy do kuchni, Albert gotował ,a ja siedziałam na swoim stołku i uśmiechałam się do niego.
- ej mogę cię o coś zapytać ? - zapytałam.
- jasne.
- gdzie są twoi rodzice ? - Albertowi zżędła mina.
- amm. nie wiem. Chyba w Anglii przynajmniej tak mi mówili kiedy wyjechali. - mówił. - wyjechali 3 lata temu. Dzwonią do mnie codziennie ale nie chcę z nimi rozmawiać. Boję się że karzą mi do nich przyjechać ale ja nie chcę. Chcę być tutaj , z tobą.
- ty chociaż wiesz że twoi rodzice żyją a ja nie. - rozpłakałam się a Albert podszedł do mnie i mnie pocałował a potem przytulił.
- nie przejmuj się.
       W tym momencie zadzwonił mój telefon. Wstałam i odebrałam go.
- Anka ?! - usłyszałam głos rozzłoszczonej ciotki.
- mhm.
- zabieraj swoje rzeczy albo zostajesz u mnie ! - Albert podszedł do mnie zabrał mi telefon i rozmawiał z moją ciotką.
- Anka zostaje u mnie !
- nie nie mam pracy. Mam 17 lat !
- zostaje.
- chyba.
- zaraz.
       Albert popatrzył na mnie ze smetną miną ale potem się uśmiechną , podszedł do mnie i pocałował.
- chcesz u mnie zamieszkać ?
- tak ! - powiedziałam i wyszliśmy z mieszkania , poszliśmy do ciotki aby zabrać moje rzeczy.


środa, 30 stycznia 2013

Opowiadanie II cz. IX

  Czułam się już dużo lepiej. Minął już tydzień , więc jestem już na dobrej drodze. Albert jest ze mnie bardzo dumny. Jesteśmy bardzo blisko chociaż nie jesteśmy parą.
- Aniu ! - usłyszałam jego głos dochodzący z kuchni.
- tak ? - odrzekłam.
- chcesz coś jeść ? - zapytał - możesz już jeść normalnie , nie powinnaś już wymiotować.
- ychym. Zjadłabym coś. - powiedziałam
- okey kochana.
      Wstałam z łóżka na którym spaliśmy już razem. Poszłam do kuchni i usiadłam na stołku. Uśmiechałam się lekko do Alberta , a on do mnie. Nagle zadzwonił mój telefon. Kiwną do mnie głową pokazując żebym odebrała. Tak zrobiłam.
- Anka ?! - usłyszałam Martę
- ychym.
- gdzie ty jesteś ?! Martwimy się o ciebie.
- nie potrzebnie.
- gdzie jesteś ? - w tym momencie spojrzałam się na Alberta uśmiechną się do mnie i powiedział półgłosem "nie" wiedziałam że nie mogę powiedzieć że mieszkam u niego.
- jestem bezpieczna. Dobrze mi tu gdzie jestem. Powiedz dla ciotki że wrócę tylko jeszcze nie wiem kiedy. - odpowiedziałam jej stanowczo.
- masz dopiero 15 lat !
- 16. Dzisiaj mam urodziny.
- to niczego nie zmienia !
- nie wrócę w najbliższym czasie. - Albert ponownie się do mnie uśmiechną i powiedział "na zawsze" Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową na tak.
- musisz.
         Rozłączyłam się i poszłam do kuchni.
- kto to ? - zapytał Albert - znowu ta Marta ?
- ychym. Chce żebym wróciła do mieszkania.
- kim ona dla ciebie jest ?
- siostrą.
- mówiłaś że nie masz rodzeństwa.
- bo nie mam. Jest moją siostrą cioteczną mówiłam ci że mieszkam u ciotki ona mieszka razem ze mną.
- aha no tak , mówiłaś. - powiedział to wycierając ręce w ręczniczek. Podszedł do mnie nachylił się i.. pocałował. Nie tak jak zawsze , w policzek. W usta tak jak Damian tylko lepiej. - Kocham Cię.
 Nagle moje całe życie mi się przypomniało. Cała moja życiowa męka. Śmierć mojego ukochanego dziadka , śmierć rodziców , śmierć mojej duszy i śmierć Damiana. On. Ten chłopak który mi pomógł. Który mnie kocha. Ja go też. Pokochałam. Kochałam go już wtedy jak pozwoliłam mu ze mną spać. Kocham go.
- ja cię też.



   

Opowiadanie II cz. VIII

  Obudziłam się około południa. Już na głodzie. Poczułam to od razu. Zimne poty oblały mi ciało. Zrobiło mi się niedobrze. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki.
- Ania ? - krzyknął zaniepokojony - wstałaś ?
- ychym. - powiedziałam smętnie wychodząc z łazienki.
- dalej chcesz ?
- ychym. - mówiłam.
- to dobrze. I tak będzie cięgle nie masz odwrotu. Rozumiesz ?
- ychym.
     Kazał mi położyć się na łóżku , tak zrobiłam. Usiadł jeszcze koło mnie. Pytał. O wszystko. O rodziców , o narkotyki , o przyjaciół. Odpowiadałam. Potem powiedział mi o sobie. Tylko nic o narkotykach. Gdy zapytałam szybko zmienił temat. Nie wiedziałam o co chodzi ale to nie moja sprawa. Kiedyś mi powie. Chociaż on wie o mnie już wszystko to dlaczego ja miałabym nie wiedzieć ?
- ej no to co ?
- ale z czym ? - powiedział zakrywając mnie kołdrą. - ja miałem kiedyś z tym do czynienia.
- co ?!
- no tak. Brałem trochę.
- ile ?
- dwa lata.
- kiedy przestałeś ?
- rok temu. - powiedział , wstał i poszedł do kuchni. Przyniósł mi parę kanapek. - i dlatego chcę żebyś ty przestała.
- aha. - burknełam jedząc kanapkę. - ale ile ty masz lat ?
- 17. - mówił - ale ty musisz przestać wcześniej.
- wiem. Chcę.
          Chciałam tylko jak to zrobić ? Przecież nie mamy niczego. Żadnych słabszych narkotyków. Takich nie uzależniających. Ja nie dam rady. Znam swój organizm. Przecież ja nie dam rady. Co raz gorzej się czułam. Nie jadłam już. Leżałam na tym łóżku obok mnie siedział Albert. Nic nie mówiłam. Nie mogłam. Przeszywały mnie dreszcze. Trzęsłam się. Nagle zdałam sobie sprawę że naprawdę nie dam rady. Że jak najszybciej muszę coś wziąć. Ale nie mogę. Muszę to wytrzymać. Przypomniał mi się Damian. Poleciało mi parę łez. Albert nadal siedział przy mnie zamyślony. Chwycił mnie za rękę, trzymał , nawet na mnie nie patrzył. Nagle zadzwonił telefon. Mój. Chciałam wstać ale Albert zrobił to pierwszy. Odebrał go nawet nie pytając. Dla mnie lepiej. Nie chcę z nikim teraz rozmawiać.
- tak. - mówił.
- jest ze mną.
- nie wiem.
      I się rozłączył.
- kto to był ? - zapytałam.
- nie wiem. Jakaś Marta.
- co chciała ?
- pytała gdzie jesteś.
- tyle ?
     Rozmawiałam z nim jeszcze przez chwilę. Potem znowu zrobiło mi się nie dobrze. Pobiegłam do łazienki. I działo się tak ciągle. Wkącu nie miałam czym wymiotować. Albert nie mógł już na mnie patrzeć. Wyszedł i wrócił z jakimś narkotykiem. Mówił że nie uzależniający - "lekki". Wzięłam i poczułam się lepiej. Przytuliłam Alberta i bardzo mu podziękowałam. Trzymał mnie i pocałował. Ale tak jak zawsze - w policzek. Powiedział żebyśmy poszli się przejść jak już mi lepiej. Zgodziłam się.
Poszliśmy długa uliczką nad jakieś jezioro . Szliśmy , rozmawialiśmy , śmialiśmy się. Znałam go już ponad 3 tygodnie. Cieszyłam się że jest. Zawsze jest. Nie pamiętam takiej chwili kiedy go nie było. Usiedliśmy na ławce , i oglądaliśmy lampki które ludzie puszczali na jeziorze.
- dlaczego mi pomagasz ? - zapytałam gdy leżał na moich nogach.
- bo.. jesteś inna. - mówił patrząc mi w oczy. - zależy mi na tobie.



wtorek, 29 stycznia 2013

Opowiadanie II cz. VII

   Stałam w jego objęciach jeszcze parę minut , czułam się w nich bezpiecznie , ciepło. Nagle zaczęłam się trząść , robiło mi się zimno i gorąco. Zaczął się głód. Wyrwałam się od jego rąk. Usiadłam na podłodze , przy jego nogach on przy mnie ukląkł.
- co jest ? - powiedział z troską.
- a jak myślisz ? Jest 21. - w tej chwili wyjęłam strzykawkę z igłą w środku
- ta sama ?! Dostaniesz zakażenia !
- a masz inną ?
- no.. nie.
- widzisz.
       Wsypałam here. Wkułam się i dalej było jak zawsze. Nagły skok adrenaliny. Potem już nic. Znowu się popłakałam. Nie wiedziałam co teraz ze mną będzie. Myślę o jak najszybszym leczeniu ale co ?, że wejdę do MONAR-u i po prostu mnie przyjmą ? Wiem że nie.
- ej to spisz tu dzisiaj ? - powiedział po dłuższej przerwie patrzenia.
- jeśli mogę. - odrzekłam
- jasne że możesz. Tylko... ja mam tylko jedno łóżko.
Zaśmiałam się.
- to wygląda na to że będziemy spali razem - też się zaśmiał i powiedział że on będzie spał na podłodze a mnie puści na łóżko , długo się z nim sprzeczałam że to ja powinnam spać na podłodze ,lecz nie ustępował. Wyszło na to że to ja śpię na łóżku.
      Wskoczyłam mu na barana i powiózł mnie do sypialni. Dawno się tak dobrze nie bawiłam. Polubiłam go. Był bardzo ciekawy. Heh. Wyglądał na 17-18 lat. Ja mam 15.
- to co , co robimy ? Nie będziemy chyba całą noc leżeć , co ? - powiedział leżąc obok mnie na łóżku , patrzył się na mnie swoimi zielonymi oczyma. Był bardzo przystojny , aż za bardzo.
- heh. nie wiem. Możemy iść wszędzie , gdzie chcesz.
- no dobra. - powiedział i zamyślił się przez chwilę. - choć na spacer , ze mną. Wiem co sobie teraz pomyślisz, że chcę cię uwieść.
- tak to myślę - powiedziałam ze śmiechem.
- bo to chcę zrobić , Aniu. - odrzekł i zaczął mnie gilgotać. Nie wierzyłam , pierwszy raz od paru miesięcy coś takiego mi się przydarzyło. Zapomniałam o wszystkim.
      Poszliśmy na ten spacer. Było już ciemno. Rozmawialiśmy , śmialiśmy się. W końcu zapytał o mój narkotyzm. Czy to długo , czy chcę przestać. Powiedziałam mu wszystko.
- to czyli możemy zacząć ?
- chciałabym , ale dasz radę ? - chciał mi pomóc , wyleczyć mnie.
- jasne że dam , tylko musisz chcieć.
- chce.- pocałował mnie wtedy w policzek i kolejny raz mocno przytulił.
         Poszliśmy do jego mieszkania.Umyłam się i przebrałam się w koszulę którą mi dał. Była jego , o wiele za duża ale cóż. Wskoczyłam na łóżko na którym leżał Albert.
- słuchaj. Ty musisz tego chcieć. Ja ci niczego nie mogę narzucać. To ty musisz chcieć.
- chcę.
- to słuchaj. Jutro rano wstaniesz na głodzie. Wiesz to ?
- wiem.
- nie możesz brać.
- co ?!
- nie możesz. Będziesz na głodzie przez ponad tydzień. Nie będzie fajnie , będziesz czuła się okropnie. Ale zrozum to dla twojego dobra.
- rozumiem. Boję się.
- nie bój się. - ponownie pocałował mnie w policzek - będę z tobą.
       Bardzo się bałam. Wiem jak to jest być na tym głodzie. Jest ci nie dobrze , masz dreszcze. Wszystko to razem... jest okropnie. Ale ja chcę to skończyć. Nie chcę być taka jak Damian. Nie chcę umrzeć. Dał mi jeszcze papierosa. Powiedział że tak dla zachęty. Zapaliłam , on też. Puszczaliśmy oczka. Świetna zabawa. W końcu on zszedł na podłogę i powiedział żebym już spała. Zasnęłam.