Translate

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Opowiadanie V cz. VI.

Siedziałam nieruchomo na jednej z skórzanych kanap w domu mojego ojca, mocno ściskałam rękę Adriana a on co chwilę szeptał mi do ucha 'będzie dobrze, zobaczysz'. I tak w to nie wierzyłam, po co ja tu w ogóle przyjechałam ?!
Nagle do pomieszczenia weszła wysoka kobieta, o ciemnej karnacji, czarnych jak smoła włosach i czarnych oczach. Miała na sobie zwiewną sukienkę za kolano i piękne baleriny. Od samego początku wiedziałam kto to jest - Abla.
- dzień dobry. - powiedziała z trudem w bardzo niemiłym dla mnie akcencie. - chcesz coś zjeść, napić się czegoś ?
Przez chwilę panowała głucha cisza.
- nie, dziękuję. - odpowiedziałam po chwili. Adrian lekko objął mnie w tali, wtedy poczułam że nie jestem tu sama.
- zaraz będzie twój tato. Choć za mną, pokaże wam wasz pokój, jesteście razem, tak ? - popatrzyła się na mnie to na Adriana.
- tak. - odrzekł za mnie i poszliśmy za Ablą.
   Szła szybko, jakby chciała nas zgubić.
   Dom był wielki, z basenem i tak dalej. Mój ojciec świetnie się tutaj urządził.
    Weszliśmy na górę a potem na jeszcze jedno piętro w górę, znajdowały się tam tylko dwa pokoje. Poszliśmy na lewo, Abla otworzyła drzwi. Weszliśmy pomału do środka, moim oczom ukazał się ogromny pokój, z wielkim łóżkiem pod ścianą, był on w kolorze malinowym. Było wyjście na balkon..
- mam nadzieję że to wam wystarczy, po prawej stronie pokoju jest łazienka, ręczniki położyłam na zlewie a wasze walizki rozpakowałam w komodach.. gdyby było tu za głośno to bardzo przepraszam ale Dżamila ma pokój obok.. Obiad będzie około 17 tak więc proszę na tą godzinę być już w domu, możecie teraz zamknąć się tu lub też wyjść z domu i pozwiedzać miasto.Moja córka Sana będzie za parę minut, wtedy się zapoznacie, zawołam was.  - mówiła szybko ale zrozumiale i bardzo miło, jak moja mama. - ach ! Zapomniałabym tu są wasze klucze.
Podała mi pęk podpisanych kluczy, odwróciła się na pięcie i wyszła.
Usiadłam na miękkim łóżku. W głowie kłębiło mi się multimum myśli. Dobrych i tych o których nie chciałam wspominać.
Nic nie słyszałam, czułam się źle, bardzo źle.  Nie chciałam poznawać Dżamili ani Sany, nawet nie wiem ile miała lat, mogłam wnioskować że była w moim wieku.
- Wiki ? - Adrian przyklękł obok mnie. - posłuchaj mnie.
Nie odpowiadałam mu. Patrzyłam się ślepo przed siebie.
- Wiktorio ! - wrzasnął, nadal nic nie mówiłam. - kochanie ! Mała, popatrz na mnie, proszę !
Nic nie robiłam, nie wiedziałam dlaczego, po prostu nie mogłam.
Usiadł obok, dotknął mojego policzka. Chciałam na niego spojrzeć ale nie mogłam. Rozpłakałam się, on starł łzy i przytulił mnie.
- wiem że jest ci trudno...
- co ?! Ty nic nie wiesz ! - wybuchłam. - Ty masz szczęśliwą rodzinę ,a to że zrezygnowałeś z niej nie jest moją winą !
Stojąc nad nim nagle upadłam, on mnie nie złapał. Odwróciłam się na plecy i łkałam cicho.
On myślał, widziałam.
- tak. Masz rację. - powiedział tylko, cicho, prawie go nie słyszałam.
Położył się obok mnie, nic nie mówił, tylko leżał. Oddychał ciężko.
- choć tu. - nie patrzył na mnie ale wiedziałam co zrobić, przysunęłam się do niego i położyłam głowę na jego torsie.
Pachniał pięknie, czułam jego ciepło, słyszałam bicie jego ciepło.
Puk, puk.
Wstaliśmy szybko. Stanęłam przed lustrem, ogarnęłam włosy, nie wyglądałam nagannie.
Otworzyliśmy drzwi, wyszłam pierwsza.
Zeszliśmy w dół trzymając się za ręce.
Usiadłam na sofie ale od razu wstałam.
- merhaba - usłyszałam z kuchni. - Victoria mı ?
- nie rozumiemy. - krzyknął za mnie Adrian.
Kroki... zauważyłam ją. Ciemne włosy, zielone oczy, wysoka. Piękna.
- hahaha. - śmiała się. - przecież wiem. - posłała mi fałszywy uśmiech.
- mam ochotę jej przywalić. - szepną Adrian na tyle głośno żebym usłyszała.
- mam na imię Sana. - powiedziała uśmiechając się lekko. - ty jesteś Victoria ,a ty jesteś... ?
- Adrian. - mruknęłam.
- aha. Jak minęła podróż ? - zapytała.
- w miarę dobrze. - posłałam jej przyjazny uśmiech, nie miałam ochoty się z nią droczyć.
- to świetnie. A... to jest twój chłopak ? - wskazała łyżeczką na Adriana.
- nie. - wystrzeliłam.
- tak. - powiedział Adrian w tym samym momencie.
- hahaha. - zaśmiała się. - jesteście niezdecydowani, rozumiem ale raczej jesteście razem ,bo z tego co słyszałam mieszkacie razem i teraz trzymacie się za ręce. 
- jesteśmy razem. 
- świetnie. 
Spojrzałam się na Adriana, od pierwszych chwil nienawidziłam Sany, Adrian chyba też.
- idę teraz na imprezę... chcecie ? - spytała
- nie. Zaraz przyjeżdża mój ojciec.
- aha. Chciałaś powiedzieć twój ojczym. - zaśmiała się.
- co ?! To jest jej ojciec, twój ojczym.
- nie, to nie jest twój ojciec.
Zadzwonił telefon. Mój. Szybko wyjęłam telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Cześć Wiki. - to była Oliwia. - jesteście już w Turcji ?
- mhm.
- dobrze, zadzwoń jak będziesz mogła. - i już więcej je nie usłyszałam.

Weszliśmy na górę.
Weszłam pod prysznic.
Założyłam białą koronkową sukienkę z długimi rękawami ,które zawsze podwijałam, długi naszyjnik z sercem, brązową dużą torbę i kremowe balerinki.  Wyprostowałam włosy i rozpuściłam.
- jesteś piękna. - podszedł do mnie Adrian i ucałował w czoło.
Zeszliśmy po woli po schodach i weszliśmy do salonu. Zauważyłam wysokiego blondyna o niebieskich oczach - mój "ojciec"