Translate

czwartek, 28 marca 2013

Opowiadanie IV cz. III

Czeeść. Napisałam nowy rozdział mam nadzieję że się wam spodoba. Bardzo proszę o dodawanie komentarzy. 


1 komentarz = trochę weny = kolejna część opowiadania dla was. 


Otworzyłam oczy. Promień słońca zza rolety skierowany był na poduszkę obok. Nie było Adriana. Nigdy nie wstawał tak wcześnie. To nie możliwe. 
Położyłam nogi na zimną, drewnianą podłogę. Przeleciał prze ze mnie lekki dreszcz z zimna. Postawiłam parę  kolejnych kroków i otworzyłam drzwi. Było cicho, tak jakbym znajdowała się tu sama. Nie słyszałam nigdzie  muzyki. W naszym mieszkaniu zawsze słychać było jakieś nutki. Zazwyczaj włączał je Adrian, czasami Tomek, ja zawsze wstawałam za późno by coś sobie wybrać, ale nigdy nie narzekałam na złe piosenki, nie było takich. Praktycznie zawsze towarzyszył mi rap lub jakieś skoczne piosenki. Teraz nie było nic. 
Przeszłam powoli do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam dwa jajka. Usmażyłam je na patelni i dodałam pieczony chlebek i sok pomarańczowy. Bomba kaloryczna ale co tam. Usiadłam na krześle przy stole. Wzięłam mały łyk soku. I usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam tam szybkim krokiem do drzwi. Pukanie zmieniło się w dzwonek. "Już!" Krzyknęłam, byłam wkurzona. Każdy z domowników miał klucze, dlaczego po prostu nie wejdą ?! 
Nacisnęłam klamkę. Gdy ją otworzyłam zobaczyłam dwóch wysokich facetów w granatowych mundurach. 
- dzień dobry. - powiedział jeden z nich, miał lekki zarost i był po czterdziestce. - inspektor Baczyński, dla ciebie proszę pana. Chciałbym zapytać czy nie ma tu.. 
- czy możemy wejść ? - przerwał mu drugi i weszli do środka. Usadowili się wygodnie na kanapie obobk telewizora i zaczęli pytać. 
- czy nie ma tutaj Adriana Maciejewskiego i Tomasza Suchockiego ? - zaczął znowu drugi. Serce zaczęło mi  bić jak oszalałe, to dlatego go nie ma. 
- czy mają panowie ochotę na herbatę.., czy kawę.. ? - włączyły się moje dobra maniery. 
- nie zmieniaj tematu ! Są tu ? - widać było złość na jego twarzy. 
- nie.. - jąknęłam. - nie ma. 
- mieszają tu ? - zapytał drugi 
- nie. Wyprowadzili się parę miesięcy temu. - kłamałam. 
- mówili po co ? - notował. 
- nie.. nic nie mówili, pożegnali się i już ich nie ma. - machnęłam ręką. 
- aha. a ty.. jesteś dziewczyną Adriana. - powiedział i uśmiechną się. 
- amm.. - nie wiedziałam co powiedzieć, nie byliśmy parą, po prostu dobrymi przyjaciółmi. - nie. 
- dobrze. To koniec pytań. Jeżeli będzie pani coś wiedziała proszę się ze mną skontaktować. - skierowali się  do wyjścia i wyszli. 
Usiadłam do przygotowanego wcześniej śniadania. Wzięłam łyk soku, zjadłam chleb i jajka. Poszłam do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książę.
Zadzwonił telefon. Wstałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- cześć. - powiedział śliczny, miły głos Oliwki. - choć do parku.
- nie możesz przyjść do mnie ?
- nie. - powiedziała szybo i stanowczo.
- okey, okey idę.
Rozłączyłam się i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej rurki w kropki, białą bluzkę i szpilki z odkrytymi palcami.
Rozczesałam włosy, rozpuściłam je i przebrałam się. Wzięłam z wieszaka kurtkę i zamknęłam drzwi za sobą.
Szłam szybko. Tak szybo jak się dało. Denerwowałam się.
Doszłam do parku. Na ławce siedziała Oliwka, podeszłam do niej i usiadłam obok.
- no.. - zaczęłam. - co chciałaś ?
- chodzi o Adriana. - powiedziała smutno.



piątek, 22 marca 2013

Opowiadanie IV cz. II

Usłyszałam kroki zbliżające się do mnie. Potem lekkie muśnięcie w szyję. Zaśmiałam się lekko i zamknęłam książkę. Poczułam to znowu ,lecz tym razem czulej. Odwróciłam głowę, uśmiechnęłam się i pocałowałam w policzek osobę stojącą za mną i wstałam. Nigdy nie wiedziałam o co chodzi Adrianowi. Czy on mnie kocha czy tylko traktuje mnie jako przyjaciółkę. Nie raz poszlibyśmy do łóżka gdyby nie Tomek. Nie rozumiem go. Lubię tego twardziela, naprawdę ale to tylko przyjaźń, nic więcej.
- co chcesz na kolację ? - zapytał.
- nie wiem. Nic nie chcę. - odrzekłam i poszłam do kuchni. wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam go do przezroczystej szklanki.
- musisz coś jeść. No gadaj, ja zrobię. Spaghetti ?
- dobra. Ty gotujesz. - powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.
Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Oliwia.
- czego ? - zaśmiałam się.
- jesteś w domciu ? - zapytała.
- tak, tak, jestem.
- no to wpadam. - w tej chwili przyszedł do mnie Adrian i całował mnie bezpośrednio w usta, próbowałam go odepchnąć ale się nie dało
- nie, nie, nie dzisiaj, dobrze ? - powiedziałam i odłożyłam telefon.
Położyliśmy się na łóżko ,a on mnie całował. Delikatnie zdjął mi koszulkę, ja mu. Delikatnie musną mój brzuch, potem jeszcze raz i jeszcze. Zrzuciłam spodnie, on podobnie. Całował nogi, biodra, talię. Czułam się jak księżniczka.
Drzwi się otworzyły. Do pokoju weszła wysoka, bruneta o miłym spojrzeniu. Zaśmiała się i podeszła bliżej.
- czy ja zawsze jak tu przychodzę muszę patrzeć na wasze mizanie ? - śmiała się i usiadła na fotelu.
- nie musisz. - powiedział zdenerwowany Adrian, chociaż nie jesteśmy razem to zawsze usiłował coś ze mną zrobić, nigdy się mu to nie udawało.
- już, już spokojnie. - śmiała się Oliwka. - ja chcę jeść ,a wy się ubierzcie.
Wyszła z pomieszczenia i przeszła do kuchni. Adrian pocałował mnie jeszcze parę razy, potem ubraliśmy się i poszliśmy za nią. Siedziała tam  oblizując łyżkę z jogurtu. Uśmiechała się pod nosem i pewnie myślała: "ha-ha znowu im przerwałam" W tym momencie lekko zatańczyła barkami i odłożyła łyżeczkę i jogurt.
- no widzę świetnie się bawicie gdy mnie nie ma. - starała się stłumić śmiech ale jej się nie udawało.
- raczej tak, powiedziałabym ,a teraz nawijaj i idź, po co przyszłaś ? - śmiałam się wraz z nią.
- do Tomka. - odpowiedziała i od razu zpochmurniała.
- to dlaczego nie zadzwoniłaś do Toma - tak nazywaliśmy Tomka. - tylko do Wiki i wtedy kiedy nie chcemy z tobą rozmawiać ? - do rozmowy włączył się Adrian.
- bo nie mam jego numeru ? - zdenerwowała się Oliwia - zgubiłam kartę SIM gdy.. no wiecie co.
- to poproś jednego ze swoich klientów o nową. - warkną Adrian.
- wiesz co ? Nie mam ochoty z tobą gadać. Ja nie kwestionuję twojej pracy tu tylko Wiki ma normalną.
I wyszła. Wiedziałam co robią chłopaki, co robi Oliwia, wiedziałam też co robię ja. Wiem z czego żyjemy, za jakie pieniądze żyjemy. Tylko codziennie próbowałam zapomnieć. Myśleć że jest normalnie. Nie, nie jest normalnie. Jeden zły ruch i stracę wszystkich i wszystko. Co ja mówię jedna czwarta złego ruchu. To nie jest praca na kasie w jednym z tych super marketów. Wiem to. To raczej pole minowe z miną na każde pół metra. Gdy ja wychodzę do pracy wiem co będę robić, z jakimi problemami będę się borykać. Oni nie wiedzą. Codziennie modlę się by nie złapała ich policja. U Oliwki nie jest to łatwe. Nie mogą stwierdzić po co idzie do tego hotelu. Nie ma dowodów. Chłopaki to inna sprawa.
- co czym ta myślisz ? - zapytał Adrian kładąc się koło mnie, w łóżku.
- o was. - powiedziałam szeptem.
- dlaczego ?
- wiesz dlaczego.
- wiem. Nie przejmuj się. Będzie dobrze. - położyłam się na jego torsie i czułam bicie jego serca, spokojne, piękne.
- a jeśli nie będzie ?
- będzie. - pocałował mnie w czoło i zamkną oczy.



poniedziałek, 18 marca 2013

Opowiadanie IV cz. I.

Heeej ! :* Na początek chciałabym zapowiedzieć nowe opowiadanie a więc je zapowiadam. Mam nadzieje że się wam podoba. Wyrażajcie swoją opinię ;3 


-cześć, Wiki. - usłyszałam trzaśnięcie drzwi i głos mojego przyjaciela Adriana.
- cześć. - krzyknęłam. 
- gdzie jesteś ? - pytał z przedpokoju.
- u siebie. 
Wszedł tam gdzie byłam i położył się na moje łóżko. 
- wypłata. - wskazał na białą kopertę którą trzymał w ręku. Miałam 22 lata. Mieszkałam z nim i Tomkiem pod jednym dachem. Pracowali. Mieli po 24 lata, ja studiowałam i dorabiałam w radiu.
- ile ? - zapytałam. 
- 1500 ! - ucieszył się i rzucił się na mnie z łaskotkami. 
- przestań już , przestań. - nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. 
Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi. Ktoś chodził po kuchni. Szafki otwierały się i zamykały bezustannie. Ten ktoś szedł do pokoju w którym się znajdowaliśmy. Drzwi się otworzyły i wydobył się znajomy zapach dymu. - Tomek. 
- no ej ! - wrzasnął ze śmiechem gdy wszedł. - a ja ?
- nie ma dla ciebie miejsca ! - śmiał się Adrian. Jednak Tom rzucił się na poduszkę obok mnie i nie zamierzał zejść. 
- mamy na czynsz. - powiedziałam z szerokim uśmiechem. 
- tya ?! - zdziwił się. - a ty przypadkiem nie idziesz teraz do pracy. Mówił do mnie. 
- ah. No tak, tak , idę. Pa - pocałowałam ich obojga w policzki i wyszłam. 
Tomek poszedł za mną do kuchni ,a Adrian zamkną oczy i próbował zasnąć. Wyjęłam z szafy moją ulubioną  bluzkę z krótkim rękawem z napisem : "Music is my boyfriend", czarne rurki i czerwone trampki. Włosy związałam nie starannie w koka i wyszłam zamykając za sobą drzwi na klucz. 
Szłam wąskimi uliczkami Krakowa. Spotykało się tam dużo ćpunów i tym podobnych. Było mi ich strasznie szkoda, wpakowali się w to bagno nawet nie wiadomo kiedy. Próbowałam im pomagać jednak nigdy nie potrzebowali ode mnie tej pomocy - tak mówili. Zawsze kupowałam im chociaż paczkę papierosów i nakłaniałam aby przestali ćpać. Nigdy mnie nie słuchali. 
Dotarłam do pomieszczenia. Usiadłam za sterami i zaczęłam grać i gadać. Lubiłam to robić. Muzyka była moim życiem. Każdego dnia szukałam nowych piosenek, śpiewałam i grałam je. To było świetne. 
Mój czas na antenie się skończył. Wstałam z wysokiego krzesła i za szybą zauważyłam mówiącego coś do mnie szefa. Przeszłam przez drzwi i zapytałam o co chodzi. Wręczył mi wypłatę i kazał i wracać po jutrze o piętnastej.
Wyszłam z dusznego budynku stacji radia 'Kraków'. Tym razem szłam inną drogą. Przez park. Kochałam zapach budzącej się do życia przyrody. Wiosna. Był Kwiecień. Bardzo pogodny Kwiecień. W Lipcu mam się wybrać do taty. Nie chcę. To takie.. przykre. Ma dziewczynę, nie ślubne dziecko i mnie. Wiem, nie jestem już malutką dziewczynką, nie potrzebuję go, ale trudno mi to przyjąć do wiadomości - od tych trzech lat- że moi rodzice nie są razem. Mieszkają w innych państwach, na innych kontynentach. Nasza rodzina jest rozwalona po całym świecie. Tata - Stambuł, Mama- New York., ja- Kraków ,a mój jedyny inny członek rodziny - ciocia Janina mieszka w Egipcie. Okropne. Nie widziałam całej rodziny od czasów świąt w 2009 roku. Nie rozumiem jakim jeszcze cudem o nich nie zapomniałam. Chcę. Pragnę zapomnieć ale nie mogę. Zrobili z mojego życia piekło. Coś czego nigdy nie chciałam. Mama od zawsze wyjeżdżała do USA w celach roboczych. Po jakimś czasie została tam na stałe. Tata się zagubił, poznał panią Ablę i wyjechał wraz z nią do Stambułu. Miałam wtedy ledwo skończona osiemnastkę. On nawet nie pytał czy chcę z nimi jechać. Nie zostawił mi nawet mieszkania. Sprzedał. Nic mi nie zostawił nawet pieniędzy. Ych. Nie chcę nawet o tym myśleć. Wtedy, płacząc na imprezie na której zamierzałam się naćpać, uzależnić, poznałam Adriana. Zabrał mnie do siebie. Poznał z Oliwką i Tomkiem i tak się zaczęła nasza piękna przyjaźń. [wszystkich bohaterów należy poznać w zakłatce 'bohaterowie' ]
Doszłam do naszej klatki. Otworzyłam ciężkie drzwi i szłam po schodach na ostatnie, piąte piętro. Otworzyłam zabezpieczenie kluczem. Nikogo nie było. Zamknęłam je za sobą i zapaliłam światło. Spojrzałam na zegarek który wisiał na błękitnej ścianie przedpokoju - dwudziesta druga czterdzieści osiem. Poszłam do mojego pokoju i z szafy wyjęłam piżamy i świeżą bieliznę. Przeszłam do łazienki, umyłam się i przebrałam. Było jeszcze wcześnie a jutro nie mam wykładów.
Włączyłam TV. Oglądałam jakiś głupi program na TVP 1. Znudziło mi się. Wzięłam do ręki grubą książkę którą zamierzałam przeczytać i zagłębiłam się w lekturze.


środa, 13 marca 2013

Opowiadanie III cz. ostatnia.

Siedziałam na hamaku. Patrzyłam w to piękne , rozległe i spokojne morze. Myślałam co będzie jak pojadę bez Karoliny. Jestem tu sama. Bez Karolki , bez Fabiana a nawet bez Piotra. Wszyscy wyjechali wczoraj wieczorem. Pożegnałam się czule z Fabkiem , wiem że gdy tylko przyjadę do Sopotu , u mnie w mieszkaniu będzie czekał . Będziemy mieszkali razem. Tylko.. Karolina. Dlaczego jej nie ma ?! Dlaczego..
Nagle usłyszałam dźwięk mojego dzwoniącego telefonu. Poszłam z niechęcią na werandę , gdzie leżał i odebrałam.
- mhm. - burknęłam.
- cześć córciu. Jadę już po was. Przygotowujcie się.
  Mam jakieś trzy godziny żeby znaleźć ją. Nie wiem co zrobię. Nie odbiera moich telefonów. Krzyśka też nie choć on już wyjechał. Trudno zadzwonię jeszcze raz.
   Nie odbiera. Raz jeszcze.
   Wyłączyła komórkę.
Co mam robić ? Przecież dzisiaj wracamy. To straszne. Martwię się. Serce wali mi jak szalone gdy pomyślę że ją straciłam.
Poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżko. Szybko usnęłam.
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Zaspana podeszłam tam i otworzyłam. Mama.
Rzuciłam się jej na szyję i mocno ucałowałam. Stęskniłam się za nią. Bardzo.
- witaj kochanie. Zbieraj się. Jedziemy. - powiedziała z szerokim uśmiechem. - Karoliny jeszcze nie ma ?
- nie.. - odpowiedziałam ze łzami w oczach.
- musimy jechać. Nie możemy czekać wieczność. - mówiła. - wie kiedy mieliśmy wyjechać.
- właśnie. Masz racje mamo.
- już jesteś spakowana ? - zapytała patrząc na torbę z ciuchami.
- tak.
- świetnie. Jedziemy. - podała mi rękę i pomogła wstać.
 Wsiadłam do czerwonego Mercedesa mojej mamy , kochałam ten samochód. Pachniało w nim wanilią. Zapewne to odświeżacz do powietrza. Miał czarną tapicerkę i przyciemniane okna.
Zapięłam pasy i już mama odpalała silnik. Włączyła radio i klimatyzację.
- stać ! - usłyszałam czyjś głos z podwórka. - czekajcie !
Otworzyłam okno i wyjrzałam przez nie. Karolina. Biegła. Miała wytargane włosy i cała była czerwona. Wybiegłam na zewnątrz i mocno ale to bardzo mocno ją przytuliłam. Byłam taka szczęśliwa. Kamień spadł mi z serca. Nigdy nie czułam się tak ja teraz.
- myślałam że nie wrócisz. - powiedziałam płacząc ze szczęścia.
- myliłaś się. - zaśmiała się Karolka i obie wsiadłyśmy do samochodu.
Rozmawiałyśmy całą drogę. Ani na chwilę nie zmrużyłyśmy oka. Wszystko było już dobrze.


czwartek, 7 marca 2013

Opowiadanie III cz. VIII

   Witajcie kochani ! :* Bardzo dziękuje za 1000 wejść ! To poprawiło mnie na duchu ,bo już myślałam o usunięciu bloga. Piszcie komentarze , to jest dla mnie bardzo ważne , piszcie co robię źle i co robię dobrze, czy wam się podoba czy też nie. Piszcie wszystko , to dla mnie bardzo , bardzo ważne. :* 


Karoliny nie ma już 3 dni. Martwię się. Wszyscy się martwią. Zgłosiliśmy to na policję , ale jeszcze jej nie znaleźli. Nie wiem gdzie poszła , nikt nie wie. Boje się. Boję się że przyjadę sama do Sopotu. Tęsknie za tą głupią blondynką. Mogła się zabić. Jest w ciąży , wie co to oznacza. Była zdolna do samobójstwa.
- o czym tak myślisz ? - zapytał Fabian siedząc obok mnie.
- o Karolinie. - odpowiedziałam.
- spokojnie, wszystko będzie dobrze.
- skąd wiesz ?! - wybuchnęłam płaczem - to co mówisz, to.. to.. jest cholerne kłamstwo w które każdy chciałby uwierzyć a tak nie jest ! Nigdy nie będzie dobrze , zawsze zajdzie się coś przez co nie będziemy szczęśliwi !
- spokojnie , Emma. - powiedział. - przecież masz mnie, damy radę.
- może ty tak ale ja nie. - odrzekłam i wyszłam z sypialni.
      Szłam przez ogród, doszłam do drzew które rosły za domem , między nimi mieścił się hamak. Stałam przy tym drzewie i patrzyłam na spokojne morze , tak spokojne nie było jeszcze nigdy. Może nie powinnam się tak martwić , może ona wróci. Ale ja wiem jaka ona jest , mogła popełnić samobójstwo. Nie jest stabilna emocjonalnie. Kocham ją , jak siostrę. Spędziłyśmy ze sobą całe życie jesteśmy jak stare małżeństwo. Jeżeli ona się nie znajdzie ja... ja... stracę nadzieję na dobre życie. Jestem młoda , mam 20 lat , mam cudowne studia , mieszkanie i chłopaka , czego trzeba więcej ? Przyjaciółki która może nie wrócić. To przyjaźń jest najważniejsza.
    Nagle zadzwonił telefon. Wyjęłam go z prawej kieszeni moich spodni i spojrzałam na ekran: "Jacek".
- mhm ? - odezwałam się.
- Karolki jeszcze nie znaleźli ale każą ci przyjechać. - powiedział
- ale ja nic nie wiem.
- to nic. Choć.
    Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Odwróciłam się i poszłam w stronę furtki. Fabian wyszedł z domu i poszedł ze mną. Pojechaliśmy jego samochodem na miasto ,a z tamtąd na komisariat. Weszłam po schodach i już byłam w tym wielkim , pamarańczowym budynku z mnóstwem okien. Poszliśmy na górę , potem w lewo i długi korytarz. Szukaliśmy drzwi z numerem "114" nie mogliśmy go znaleźć. Poszliśmy jeszcze wyżej , na czwarte piętro.
- Emma ! Jest ! - powiedział szeptem lecz wystarczająco głośno Fabian.
     Zapukałam i weszłam. On został w korytarzu i usiadł na zielonym krześle. Pokój był wielki , wszędzie stały jakieś szafki i pod jednym z okien spało biurko z dwoma krzesłami. Byli tutaj dwaj policjanci , Jacek , Krzysiek i Elwira.
- usiądź. - powiedział jeden z policjantów. - ty się przyjaźnisz z Karoliną Mróz ? Tak mi powiedzieli twoi znajomi.
- przyjaźnię. - odrzekłam szybko.
- mamy do ciebie parę pytań. Tylko do ciebie , wy wyjdźcie. - tak jak powiedział tak zrobili , wyszli , szybko i sprawnie jakby cieszyli się że już wychodzą - to zacznijmy od tego gdzie ją ostatni raz widziałaś.
- u nas w domku. Wieczorem , pięć dni temu.
- i w jakim była stanie , że tak powiem ? - zapytał mnie drugi , starszy policjant. Był gruby i z brodą , wysoki oraz ciemnoskóry.
- płakała.
- dlaczego ? - zapytał znów pierwszy.
- ponieważ dowiedziała się że jest w ciąży.
- chciała być czy nie ?
- jasne że nie !
- mówiła ci wszystko ? - zapytał pierwszy.
- wszystko.
- na pewno ? Powiedziała by ci że chce się zabić ?
- powiedziałaby.
- no dobrze. Jak coś znajdziemy to damy ci znać. Do widzenia.
- do zobaczenia. - odrzekłam i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia.
    Na zewnątrz stali wszyscy : Elwira , Jacek , Krzysiek i Fabian. Pytali mnie co chcieli , opowiedziałam im o wszystkim i potem poszliśmy do centrum handlowego żeby coś zjeść.
   Zamówiłam tylko małą kawę i herbatniki. Nie miałam na nic ochoty.
    Nagle dostałam SMS-a. Na wyświetlaczu : "Karolka" Ucieszyłam się jak nigdy i odczytałam wiadomość.
" Cześć Emma. Nie szukajcie mnie , proszę. Wrócę , obiecuję ale nie szukajcie mnie. Czuję się okropnie , nie chcę abyś widziała mnie w takim spanie. To.. to co przeżywam teraz to jest straszne. Nie daję już sobie rady. " 
   Odpisałam jej tylko żeby przyszła , poradzimy sobie ale wątpię że odpisze. 



niedziela, 3 marca 2013

Opowiadanie III cz. VII

- cześć mamo. - powiedziałam cicho do słuchawki siedząc na hamaku za domem babci , pierwszy raz zadzwoniła do mnie gdy byłam tutaj.
- cześć.. chciałabym tylko powiedzieć... - przerwała na chwilę , w oddali słyszałam płacz dziecka. Zapewne mojego brata - Michela. - że nie mogę po ciebie przyjechać za tydzień.
- co ?! Jak my wrócimy ? Mamy tylko parę groszy , na jedzenie i imprezy , biletu z tego nie kupię ! - krzyczałam , pewnie słyszeli to ludzie chodzący po plaży.
- wiem. Poprosiłam Antoniego aby przyjechał po was. - Antoni to mojej matki mąż , nie , nie mój ojciec.
- nie ! Nienawidzę go i ja i Karolka. Przyjedziesz ty i tylko ty.
- dobrze , spróbuję.
     Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rozłożyłam się wygodnie na hamaku. Do uszu włożyłam słuchawki i w zamyśleniu zamknęłam oczy. Myślałam o tym jak będę przyjeżdżać do mamy i Michela. Nie będę dopóki jest tam Antoni. Nienawidzę tego mężczyzny. Kocham mojego tatę i tylko jego. Wiem że wyjechał do Szwajcarii ale gdy może to przyjeżdża do mnie. Antoni również jest Szwajcarem , tam poznała go mama. Tata.. tata nawet o niczym nie wie. Gdy przyjeżdża moja mamusia ma "spotkania służbowe" i kończą się jej dopiero jak tata wyjeżdża. Łatwe ,aż za łatwe. Cóż , trudno , przyjadę do Sopotu i wracam do mieszkania mojego i Karolki. Jak przed wakacjami. Nie wiem dlaczego ale jak widzę mamę to pragnę się do niej przytulić ale wiem też że nie mogę.
     Nagle ktoś musnął delikatnie moją szyję , podniosłam powieki i zobaczyłam błyszczące , brązowe oczy. Fabian.
- witaj kochanie. - powiedział pospiesznie. - posuń się , położymy się razem.
- a jeżeli spadniemy ? - chichotałam.
- będzie twoja wina. - śmiał się.
    Położył się , nie spadliśmy. Ułożyłam głową na jego torsie. Słyszałam bicie jego serca. Delikatnie dotykał swoją ręką mojego policzka , przesuwał po ustach.
- kocham Cię , wiesz ? - powiedział.
- wiem , aż za bardzo.
    Do ogrodu wszedł Krzysiek.
- widzieliście Karolkę , zakochańce ? - chichotał.
- a nie była z tobą ? - zapytał Fabian.
- no.. była ale teraz poszła i nie wiem gdzie.
- u nas jej nie było , przykro mi. Może poszła do Elwiry. - powiedziałam szybko.
- może i tak. Okey , nie zakłócam spokoju , pa. - rzucił szybko i wybiegł z ogrodu.
    Znowu zostałam sama z Fabianem. Nie wiem czemu ale go kocham. Gdy na mnie spojrzy po całym ciele przeszywa mnie dreszczyk. Kocham go , to się nie zmieni.
- kiedy wracasz do Sopotu ? - zapytał.
- nie wiem.. Pewnie za półtora tygodnia.. o ile mama przyjedzie.
- a jeżeli nie przyjedzie ?
- to.. zamieszkam u babci. - zachichotałam.
- to.. pojedziesz ze mną ?
- może tak być.
- i zamieszkasz ze mną.
- może...
     Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis "Krzysiek" Odebrałam.
- tak ?
- Karolki nie ma u Elwiry. Gdzie ona może być ?! Mieliśmy się spotkać godzinę temu na boisku ale jej nie ma !
- oj tam. Znajdzie się.. pewnie poszła do Jacka i ta na ciebie czeka.
- byłem. Nie ma jej.
- to ja już nie wiem. Słuchaj , zrobimy tak : jeśli nie przyjdzie o 23 do domu zgłosimy na policję , okey ?
- mhm.
    Rozłączył się. Przytuliłam się mocno do Kacpra.
- idziemy zrobić coś jeść ? - zapytałam.
- jasne. Choć.
     Spadliśmy z hamaku i szybkim krokiem poszliśmy do drzwi. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam z niej ser , wędlinę i parę warzyw. Zrobiliśmy z nich pyszne kapki. Rozsiedliśmy się wygodnie na łóżku. Fabian przyglądał mi się. Ta jakby widział mnie po raz pierwszy. Zmieszana uśmiechnęłam się i lekko poruszyłam brwiami.
- co jest ? - zapytałam.
- nic.. Kocham Cię.
- powtarzasz się.  - chichotałam.
    Przysunął się do mnie i lekko musnął moje wargi. Potem przysunął się jeszcze bliżej i jeszcze mocniej pocałował. Delikatnie zdjął mi bluzkę , ja zrobiłam to samo. Potem było jak było. Możecie się domyślić.