Translate

środa, 30 stycznia 2013

Opowiadanie II cz. VIII

  Obudziłam się około południa. Już na głodzie. Poczułam to od razu. Zimne poty oblały mi ciało. Zrobiło mi się niedobrze. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki.
- Ania ? - krzyknął zaniepokojony - wstałaś ?
- ychym. - powiedziałam smętnie wychodząc z łazienki.
- dalej chcesz ?
- ychym. - mówiłam.
- to dobrze. I tak będzie cięgle nie masz odwrotu. Rozumiesz ?
- ychym.
     Kazał mi położyć się na łóżku , tak zrobiłam. Usiadł jeszcze koło mnie. Pytał. O wszystko. O rodziców , o narkotyki , o przyjaciół. Odpowiadałam. Potem powiedział mi o sobie. Tylko nic o narkotykach. Gdy zapytałam szybko zmienił temat. Nie wiedziałam o co chodzi ale to nie moja sprawa. Kiedyś mi powie. Chociaż on wie o mnie już wszystko to dlaczego ja miałabym nie wiedzieć ?
- ej no to co ?
- ale z czym ? - powiedział zakrywając mnie kołdrą. - ja miałem kiedyś z tym do czynienia.
- co ?!
- no tak. Brałem trochę.
- ile ?
- dwa lata.
- kiedy przestałeś ?
- rok temu. - powiedział , wstał i poszedł do kuchni. Przyniósł mi parę kanapek. - i dlatego chcę żebyś ty przestała.
- aha. - burknełam jedząc kanapkę. - ale ile ty masz lat ?
- 17. - mówił - ale ty musisz przestać wcześniej.
- wiem. Chcę.
          Chciałam tylko jak to zrobić ? Przecież nie mamy niczego. Żadnych słabszych narkotyków. Takich nie uzależniających. Ja nie dam rady. Znam swój organizm. Przecież ja nie dam rady. Co raz gorzej się czułam. Nie jadłam już. Leżałam na tym łóżku obok mnie siedział Albert. Nic nie mówiłam. Nie mogłam. Przeszywały mnie dreszcze. Trzęsłam się. Nagle zdałam sobie sprawę że naprawdę nie dam rady. Że jak najszybciej muszę coś wziąć. Ale nie mogę. Muszę to wytrzymać. Przypomniał mi się Damian. Poleciało mi parę łez. Albert nadal siedział przy mnie zamyślony. Chwycił mnie za rękę, trzymał , nawet na mnie nie patrzył. Nagle zadzwonił telefon. Mój. Chciałam wstać ale Albert zrobił to pierwszy. Odebrał go nawet nie pytając. Dla mnie lepiej. Nie chcę z nikim teraz rozmawiać.
- tak. - mówił.
- jest ze mną.
- nie wiem.
      I się rozłączył.
- kto to był ? - zapytałam.
- nie wiem. Jakaś Marta.
- co chciała ?
- pytała gdzie jesteś.
- tyle ?
     Rozmawiałam z nim jeszcze przez chwilę. Potem znowu zrobiło mi się nie dobrze. Pobiegłam do łazienki. I działo się tak ciągle. Wkącu nie miałam czym wymiotować. Albert nie mógł już na mnie patrzeć. Wyszedł i wrócił z jakimś narkotykiem. Mówił że nie uzależniający - "lekki". Wzięłam i poczułam się lepiej. Przytuliłam Alberta i bardzo mu podziękowałam. Trzymał mnie i pocałował. Ale tak jak zawsze - w policzek. Powiedział żebyśmy poszli się przejść jak już mi lepiej. Zgodziłam się.
Poszliśmy długa uliczką nad jakieś jezioro . Szliśmy , rozmawialiśmy , śmialiśmy się. Znałam go już ponad 3 tygodnie. Cieszyłam się że jest. Zawsze jest. Nie pamiętam takiej chwili kiedy go nie było. Usiedliśmy na ławce , i oglądaliśmy lampki które ludzie puszczali na jeziorze.
- dlaczego mi pomagasz ? - zapytałam gdy leżał na moich nogach.
- bo.. jesteś inna. - mówił patrząc mi w oczy. - zależy mi na tobie.



2 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział, choć mało się dzieje i mam mały niedosyt. Ale to nic. Podoba mi się jak piszesz. Czekam na kolejny. Mam prośbę. Jakbyś dodała nowy rozdziął to napisz do mnie :D Byłabym wdzięczna... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę dodać już teraz. :)
      A jeżeli chcesz obserwować mojego bloga dołącz się do obserwowania przez e-mail. Mam nadzieję że będzie Ci się podobało :*

      Usuń

Mam nadzieję że wam się podoba ^^. Proszę o swoją opinię i jak najwięcej komentarzy : *